[Verse 1: Kubiszew] W życiu wierze w jedną szanse już długo I na pewno zrobiłbym to samo, gdybym dostał drugą Za swoimi w ogień, pewnie poszedłbym w tą stronę Nawet jeśli na rozdrożu, dostrzegłbym, że tonę Dziś dziękuje sobie, dawno już przestałem światu Wiem, że nigdy przed decyzją nie zobaczę rezultatu I nie będę pamiętał, samo kurwa przyjdzie od mnie A naplucie sobie w brodę, będzie najgorszym z przypomnień Najpierw wyjdę na ulice do nich brudzić się od sadzy Ludzie zbroją się w pozory, kiedy są psychicznie nadzy Choć przerobiłem temat i choć nie wiem co urodzi Będzie to bankowo faza, z którą nie da się pogodzić Znów będę igrał z ogniem człowiek na granicy bagna Później poproszę Cię o nią, choć to bardzo trudna prawda Najpierw pomyślę o Tobie i uwierzę w tę kolejność Żeby nadal wierzyć w ludzkość, tylko jedną [Hook x2] To leży w mej naturze Idę tam, gdzie na ostatni guzik dopnę wszystko Nie robię tego w biegu Najpierw ubezpieczam swoich, idę ostatni w szeregu [Verse 2: Antek PCP] Nie ziomeczku, życie to nie gra Nintendo Prędzej partia szachów, choć ta skończy się śmiercią Godna nieśmiertelność, były spoko lecz nie dobrze Liczyć jest na miłość, tam gdzie liczy się pieniądze Pojąłem to dobrze dosyć szybko jak na dziecko Za to, że matka odeszła, winiłem siebie przez to Włóczyłem się nocami gdzieś po rynku łazarskim Ze skurwysynami, którzy nigdy swojej szansy nie wykorzystali Pokolenie przejścia, mamy lcd na ścianach, ale i hardcore na kasetach [?] byłem nieźle wykręcony po kartonach z Gandziorem Serce zabiło mi mocniej, coś jak pięści Kliczko Na wiadomość o twej śmierci, odwiedziłem boisko Tam gdzie oddaliśmy zdrowie dla Polonii Poznań Spoczywaj w pokoju Kapral (ten wers to memoriał) [Hook x2]