Kuban - Co za dzień lyrics

Published

0 127 0

Kuban - Co za dzień lyrics

[Zwrotka 1] Lecę lecę no i znowu zwiałem Tylko ze za każdym razem wracam gdy nagram kawałek Ostry marzy mi się na moim podkładzie Kiedyś to nagramy mam już to obgadane R.A.P. nad ranem, jeszcze trochę przed śniadaniem Miałem to już w planie zanim zaparzyłem kawę Oddycham i za nic nie chce mi się ruszyć dupy A Paktofonika wabi w tym momencie moje uszy Czasem godzinami nie odczuwam skruchy Tylko potem przed lekcjami nie chce mi się ruszyć Znów się pałętamy bez celu tej podroży Ponad chodnikami, weź czemu ma to służyć Teraz szybkie ruchy składam to jak origami Jak nie jesteś głuchy wiesz już jaki jest mój nawyk Marzy mi się Lexus i aż mnie przechodzą ciary Czuje błogi polot znowu marzą mi się Stany [Zwrotka 2] Już czuje ze odpadłem, meta jest nie dla mnie Codzienna tandeta nakazuje spalić fajkę Miałem tak nie raz wiesz, wstałem sobie najpierw Zaparzyłem kawkę, pomyślałem skąd wziąć hajs, ej Czuje luz wiec, nie chce mi się już biec To jest taki dzień co upływa mi w sekundę Nie wiem co to stres, nie wiem jeszcze tez gdzie pójdę Jak coś ode mnie chcesz to wiedz ze nie chce nic we dwójkę Zarzucam kurtkę i oddalam się od siebie Zachowaniem bluźnię jakoś 24 na 7 Nie jest okej, choć na razie nie narzekam Siedzę tu nad ranem i pale sam peta Krótkie odwal się, czasem nawet można więc Nikt tu nie rozpozna że to taka dobra zwrotka jest Weź to zostaw, to zbyt pojebany dzień Lekko niewyspany chce pozostać na wyrze jak szef