Ksywabezdja - Mogę wypierdalać (100 linijek szaleństwa 3) lyrics

Published

0 249 0

Ksywabezdja - Mogę wypierdalać (100 linijek szaleństwa 3) lyrics

- You're crazy! - I'm not crazy, I just don't give a f** Te sto wersów nagram na raz I porobię print screeny Bo jestem dobry w chuj I chcę, byście mi uwierzyli Albo dam takie pancze, by wam raz na zawsze zamknąć paszcze Pokleję po wersie, by się srali leszcze jeszcze bardziej Typy dalej nie wiedzą czy jestem dobry czy słaby Na forum im nie powiedzą, a linijek nie skumali Dupy dalej nie wiedzą czy jestem ładny czy brzydki Będą klipy full HD, aż wam powykręca pizdy Moje wersy tak poważne, że musisz traktować serio je Jak nie to będę musiał potraktować serią cię Spytaj swojej niuni, ona dobrze też to wie Tylko gdy myli zaimki mówi do mnie ‘pierdol się', Ehe, ehe – chuj z tym bitem, będzie pite Leży flaszka za głośnikiem, zdrowie tych Którzy nie potrafią tak jak ja 38 milionów Krajówek do dna Jest tu paru kapitanów na szerokich wodach Którzy płytką treść próbują ukryć w głębokich słowach Te mądrości bardzo ważne, przecież liczy przekaz się Wiesz co się rymuje z ‘charakteropatia'? Ja nie, za to mam parę rymów do ‘jebać cię' Mów co chcesz, a właśnie tak gram ten rap ja ‘ja', fajne słowo – ‘ja', a nie ‘my' Jebać moralizowanie, nie nauczę cię jak żyć Bywa chujowo, kiedy każdy chce coś zmienić w tobie Ale spoko, ja nie będę Chimerycznym Lokatorem Tych co mi wchodzą w drogę, to pakuję w czarne worki I wysyłam windą w dół, wysiadają na dziewiątym Podejście do życia raczej jak Palahniuk, nie Bukowski A jak nie wiesz o co chodzi, kurwa, zacznij czytać książki Albo dalej słuchaj rapu I się wzruszaj Wersy bolą jak pisane gwoździem z dłoni Jezusa Raperzy mówią prawdę, choć to prawda chuja warta Ciągle pierdolą to samo #prawda uniwersalna Niech zbierają syf, kiedy na nich pluję; popk**er I tak ich gówno ktoś tu wypromuje; Popk**er Nucę im to do poduszki I życzę słodkich snów Jak się nie obudzą, wybacz; usypiacz psów Jeśli chodzi o mnie, to po prostu jestem lepszy Wiecznie pierwszy, resztę pieprzyć Wiesz, że leszczy jeszcze setki wersy kreśli bez krzty werwy Grzeczni, piękni, lecz ich teksty są strasznie chujowe Chujowe, a ja jaja robię z nich jak są kiepscy Te linie za parę lat będziesz cytował z pamięci Chyba, że to popierdolę, bo popić wolę Wpadnę w paranoję I sięgnę po pistolet I pow! pow! po pogotowie dzwoń I powiedz, ziom że dorwał jakiś pojeb broń, ci robi dziury w głowie nią Paru tu chce oddawać życie za muzykę Teraz oddają,a mówili, że hip-hop ich życiem Który tu chce ginąć za rap, zaraz go odjebię Skurwysyny, zamiast o muzykę, zadbajcie o siebie Za zapisane kartki chcą stawać do walki Lepiej bronią swych idoli niż broniliby matki Idioci, kurwa, co za jebani idioci Bez pomocy nie uda mi się ich wszystkich wypatroszyć Zginąć to mogę za ziomków, nie za rap, co mi chuja dał I chuja da, bo bym tu umarł sam jakbym się wczuwać miał Czasem trzeba poświęcić wiele, by coś wyszło A chuj z tego zrozumiałeś, jeśli zawsze miałeś wszystko Nie chcę fanów, co szukali w rapie mądrości życiowych A najcięższa droga, jaką przeszli, to z domu do szkoły Mam apel do tych młodych słuchaczy – wypierdalać Chuja wiesz o życiu, to od rapu łapy z dala Połowa nie skuma, że zapisałem o nich pół kartki Pod trackiem dadzą łapki w górę – wstyd przyznać Pierdolę wasze lajki, wasz hajs, wasze matki Do rapu trzeba dorosnąć jak Onar; zły przykład życie rapera jak życie księdza z Tourretem Ciężkie I nigdy nie wiesz co możesz powiedzieć A robią z tego religię, pisać rapu Biblię chcą Nie przestaną, dopóki im ktoś nie podziurawi rąk Ja mam wyjebane na to, co jest ważne dla krytyków Moje flow? byleby się nie wyjebać z bitu Gęsto czasowników, często Częstochowa grana Przez to klęczą na kolanach, więc to pielgrzymka udana A ty nie dziw się, że każdy będzie srał na ciebie Jak twoja muzyka to środek na zatwardzenie, Niejeden ma marzenie, żeby tu stać na scenie Liczy na deszcz braw, leci grad butelek To jest rap, jak ktoś tu padł na ziemię To go kop z innymi, nim zaczną się brać za ciebie Przeciętni raperzy grają dla przeciętnych słuchaczy Nowe pokolenie, gdzie pomysł na siebie chuja znaczy Trzeba mieć odwagę, by nawijać o miłości A kopiowanie trendów ze Stanów to powiew świeżości Jestem świeży jak pierdolona poranna rosa Tak mocno sram im na japy, że czują wiatr we włosach Mów mi RIP, bo rujnuję im plany, nic nie rozkminią Wyczuję każdy ich ruch, jak moja ksywka od tyłu Raczej innych pierdol, raźno idą parami na rzeź Rozpętam im piekło, wezmę rożen I pójdę coś zjeść Tylko mi potem nie mów, że nie ostrzegałem Kraków rozkurwił I będzie rozkurwiał dalej Rozpętałem burzę I burzę obiekty westchnień Byłbym tchórzem, gdybym zapomniał po co tu jestem Chcesz mnie czy nie chcesz, zostanę trochę jeszcze Nie jako jeden z tych, co tylko zajmują przestrzeń Wiesz, że nie przyszedłem z myślą o hologramach Zrobię jeszcze trochę gnoju, no I mogę wypierdalać