Krzysiek Głąb - Molly lyrics

Published

0 181 0

Krzysiek Głąb - Molly lyrics

Szukam wciąż swojego miejsca na świecie Tą małą przestrzeń gdzie mogę polecieć Z daleka od was i z daleka od nich Mam wyjebane, szersze horyzonty mam Bracie Nie martw się o nas dajemy tu rade Nie jest całkiem pięknie a jest całkiem nieźle Więc Walimy już w gaz, czuje się świetnie Sprawdzam telefon, trzy nieodebrane na koncie Nie mam ochoty dziś gadać tryb samolotowy włączony Nie martw się o mnie Bo martwie się o nią z tą myślą to ciężko mi w lustro spojrzeć Znowu gdzieś błądzę, błądzę, znowu gdzieś błądzę, błądzę Daj mi ten kompas na całą planetę Chce odnaleźć eden Wiem blisko już jestem; Nie mam problemów nie widzę granicy A oni są przykrzy i oni są dziwni; Nie ma szczęścia w życiu od dawna u nich Chyba nie wiem po co tak mocno się mulić Mam teraz ciebie - mam teraz wszystko; To nie jest love song, nie czytaj mnie płytko Czekaj Do rana czekamy na wschód słońca Jest całkiem nieźle Jest całkiem coś tam To płynie za szybko, podaj mi acodin Ta chwila nie może mi zniknąć Z radaru, z wymiaru, mojego stanu; Psychicznie to zwiedzam dziś indie Praktycznie to jestem w detalu spłukany z wszystkiego co mogłoby pomóc mi wejść już do raju Szukam wciąż haju Szukam tych stanów Widzę te złudzenia co dają się odczuć na skórze tak że masz ochotę tylko iść do baru Nie marudź Brakuje nam szału Jest tylko chwila I płynie, tak płynie, tak płynie że ściska tętnice w aorcie; I myślisz już tylko to koniec, to koniec, i kończę; Nie ma przepraszam za późno już teraz na słowa; Wiesz co nastąpi za chwilę, nie będzie momentu na to żeby się ustatkować; Im szybciej to lepiej dla ciebie, bo żyjesz Krew ściska szyję, wiesz że odpłyniesz Widzisz już gwiazdy, symbioza i tyle (symbioza i tyle) Niebo Aha, aha Ten dym mi ciągle Ten dym mi ciągle Ten dym mi ciągle Ten dym mi ciągle wypływa tu z ust A ja już sam nie wiem gdzie odnajdę cel Ten dym mi ciągle spowija tych zwojów moc A ja sam nie wiem po co dalej mam tak biec Wczoraj było fajnie; zaproś koleżankę; Znów w podróży, raczej śnimy i problemy tam w mgle Wciągnij bryzę zaklęć, nie zostawiaj na dnie Nie wiem czy to sen czy fakty, fale odbierają wyższe jaźnie Jest przyjaźnie Moje alter nie zostawia miejsca na strach, kłamstwa, czy problemy My jesteśmy tylko ludźmi, błaźnie, tak, dokładnie To jest trochę straszne; Słucham szeptu mówiącego o przyszłości, blasku, szansie Jednocześnie pijąc kawę, słysząc dźwięk i myśląc o obiedzie, słabsze Niezbyt ważne a zwyczajne Wolałbym pozostawać high, już przejść całą karmę Teraz tylko Mamy układ zamknięty, nie marudz, promile i jointy ja chce dzisiaj haju, po mału Wychodze na zajutrz jest jazda, ja trzymam tequile ona (yhm yhm) wałka, ona trzyma to w sejfie, diamenty Tak błyszczy że mam już ochote być trzeźwy, nie pierwszy raz zdaża się tak nam odleciać, za ręce, światło tak mnie kuje, chce więcej Zapłacisz? Nie tańcze Polejesz? to walne Coś mówisz? to raczej nie wezme do siebie Wiesz spinać nie warto, tak płynąć ze stylem jest o wiele lepiej Tu lepiej zaparzyć herbatę, rozłożyć wygodnie O wschodzie zatańczyć na jebanym moście Nie kminić o jutrze, tylko chwilę wspomnieć i odpłynąć raczej tam gdzie niewidoczne; Kraina w letargu zaszyta nad miastem, tym które zasypia kiedy reszta wstać chce Bo praca i szkoła i dzieci i ona, a demony w nocy opuszczają jaźnie; Dlatego teraz nad twym grobem zatańczę Frywolne te walce, subtelne kagańce I chyba już koniec za chwile, bo spać chce Dobranoc, dziękuję za ten trip i wsparcie