Krvavy - Lampa lyrics

Published

0 191 0

Krvavy - Lampa lyrics

[Zwrotka 1] Jestem w ciemności i próbuję widzieć jasno Pewnie też znasz to, ludzie chcą być ponad to Chcą stąpać twardo, mijając się z prawdą Cały czas gaszą w naszym pokoju światło Szarpią się z klamką i kłócą z lampą Że interrogacja, że to Gestapo Żeby przestała świecić, bo widać ich wady Bo ma się przepalić, tak dla zasady Przymknąć oko, dają jej rady Jak przestać być przedmiotem upartym Żeby przestała świecić zakładają kraty Ale światło i tak dotrze do nas przez szpary Ktoś wpadł na pomysł by wykręcić żarówkę Nikt nie chciał rąk poparzyć- to smutne Bo każdy czegoś chce, każdy na coś czeka Nikt dupy nie ruszy, bo przecież to nietakt Wracając do sedna, znalazł się w tym gronie Marzyciel, który w nieboskłonie tonie Chciał mieć kroniki, chciał mieć pomniki Podszedł do lampy i przepalił styki Wiwaty i krzyki, noszono go na rękach Dłoni nie odda mu żaden lekarz Wydawałoby się, że nikt nie odbierze dumy Ale żarówka okazała się gwoździem do trumny Lud próbował chodzić- stare nawyki Słychać było tylko przekleństwa i przytyki Ktoś zbił wazon, ktoś pyta czy to ściana Przecież ciemność miała być wspaniała Marzyciel na wieszaku- tyle z pomników A lud klęczał zbity z pantałyku Ignorantom było jedno- zawsze byli ślepi Choć najgłośniej krzyczeli, że oni pierwsi widzieli [Zwrotka 2] Ludzie się podzielili, mieli różne poglądy Jedni chcieli zostać, inni wejść na schody Jeszcze innym zbrzydnął całkiem ten Egipt Więc w kierunku lampy chcieli się przebić Ktoś miał w kieszeni szkło, a drugi druty Zaczęły się przepychanki i dysputy Hola, hola! Taka przecież była nasza wola Nie chcecie się chyba teraz kompromitować? Lampę trzeba schować- rzekli jeszcze inni Bo my w nią nie wierzymy, nie jesteśmy tak naiwni Skoro zgasła to nigdy jej nie było A teraz Carpe Diem, żyjmy sobą chwilą Było przecież miło jednak człowiek ciekawy Wyłączył lampę, może dla zabawy Ciekawość- pierwszy stopień do piekła na Ziemi Ziemia sepleni, bo w ciemności się mieni A lampa? Stoi na wysokiej szafie Niestety sam sięgnąć jej nie potrafię Musicie podać krzesło- potrzebne współdziałanie Ktoś kupi żarówkę, ktoś rozwinie kabel Niech światłość nastanie, zobaczymy co się stanie Może będzie jaśniej, może czas powiedzieć Amen? Może wyrzucimy lampę, ale trzeba choć spróbować A nie dłonie po kieszeniach chować Może spadnie i rozbije się na kawałki Może bogowie oddadzą nam ją bez walki A teraz, uważaj człowieku- pointa Wyłącz światło, energię oszczędzaj!