Kriso - Nie Wychodź Na Ulicę lyrics

Published

0 134 0

Kriso - Nie Wychodź Na Ulicę lyrics

[Intro] Zwykły poranek, zwykłe osiedle Gdzieś w polskim mieście pierwsze autobusy Ulice pogrążone we mgle Latarnie jeszcze świecą, dzielnica budzi się do życia Na przystanku zatrzymuje się polonez, tajna policja [Zwrotka 1] Piąta trzynaście z zegarkiem w ręku Ręce na maskę, pies po kiermanach szabel szuka dokumentów Pytania bez odpowiedzi - skąd idziesz, dokąd jedziesz Tu razi w oczy gdy człowiekowi lepiej się wiedzie Sąsiadka z klatki obok prawa obywatelka Taka co siedzi w domu, z nudów zza firanki zerka Piętnaście lat pracy na komendzie, dwa tysie renty Nasze podatki idą na utrzymanie takiej mendy Dwadzieścia godzin jazdy stąd, skręty legalem Tu zjazd na bazę za posiadanie gramów parę Tu życie szare, jak czarno-biały film Brak w nim kolorów, a tyle dzieje się w nim Tego scenariusza nie napisze żadne z nocnych kin System do złamania równie trudny jak kod PIN Jaki ojciec taki syn, jebać społeczny czyn Jeden złotnik, drugi sałaciarz, trzeci goni sztynks Czwarty wózkiem widłowym kręci ostre kanadyje Piąty od treningu do treningu krwawym sportem żyje Szósty umysł ścisły zgarnia niezłą kaskę Siódmy ma swoją pasję, do wszystkiego z dystansem Ósmy dobry dzieciak, lubił starszym imponować Wykazał się, lecz miał niefart i ostro przeskrobał Dziewiąty non-stop jojnty, jojnty pod klaterą Razem z dziesiątym jak siedzieli na ławce tak siedzą [Refren x2] Nie wychodź na ulice o poranku, nie wychodź po południu Nie wychodź na ulice dziś wieczorem Nie piszę tego prasa, nie usłyszysz tego w radiu Nie zobaczysz tego siedząc przed swym telewizorem [Zwrotka 2] Historii dalsza część, parę ładnych lat wstecz Chłopaczyna w swoim życiu nie uniknął przejść Wakacje w jednym z mazurskich miast, dobrze się zakręcił Został chłopcem na posyłki, wkręcił się w smak dilerki Polubił łatwy hajs, lecz sam nie tykał świństwa Odkładał grosz do grosza, bo znał biedę z dzieciństwa Chciał pomnożyć go, po powrocie do swego miasta Musiał się zerwać stamtąd, na biegu przerwana pasja Jakaś panna przedawkowała, wyjebało ją w powietrze Na ośrodek zaraz wpadły psy wezwane przez karetkę Telefony na podsłuchach, środowiskowy wywiad Nigdy go nie złapali, nie wiedzieli nawet jak się nazywał To właśnie o nim mowa, ten sam chłopak z przystanku Czuł się dużo starszy, choć piętnaście lat na karku Ojciec stary cinkciarz nauczył jak obracać groszem Zawsze wolał smak ryzyka, niż czoło zlane potem Po dziś dzień życie pisze dalszą część tej opowieści Bohaterów ani szczegółów nie chce tu zamieścić Zbrodnicze życie, prawo pięści, prawo miasta Każdy nasiąka tym, czym za młodu dorasta [Refren x2] Nie wychodź na ulice o poranku, nie wychodź po południu Nie wychodź na ulice dziś wieczorem Nie piszę tego prasa, nie usłyszysz tego w radiu Nie zobaczysz tego siedząc przed swym telewizorem [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]