Kowalinho - Kartacze lyrics

Published

0 79 0

Kowalinho - Kartacze lyrics

Promienie słońca grzeją w japę, mnie się śni że torturują mnie w piekle Budzę się zlany potem - znowu czyścieć Grupa w pełni zaufana, nie obyło się bez czystek Porażka jak bezprizorny, kto pomaga wstać ten warty krocie Przez brak hamulców tracisz zniżki na OC Ktoś dostał w ucho, chemia zmienia percepcję, znów gwiaździste noce Stare proce mszczą się za niespełnione marzenia (jebać) Sama prawda, pierdolimy artystyczne wrażenia Pocisnę z życiem jak kibole z bramą Finansowo chcę mieć perspektywę Kidawy-Błońskiej Choć jeśli tak jak ona gardzisz ludźmi to lamusie lepiej goń się (goń się) Idź pałować się pod Housa, narciaż Bez elaboratów - krótka piłka Na osiedlach fałsz ma powodzenie gorsze niż gruba dziwka Pierdolić weltszmerc, nie brakuje szwungu nam Na jutro odłóż cudu gram, ułóż plan i rób ten papier mordeczko Osiedlowi żołnierze walczący z życia prozą W plecaku zamiast buławy mają moc specyfików Albo farby, które dla smutnej szarości są zgrozą Pięknie brzmiące ściemy nie zagłuszą ulic krzyku Dobra, kurwa, odpalam kartacze Bo te smarkate partacze chcą z rapu zrobić remizę o pozłacanych ścianach Nie każdym ruchem muszę hajs zarobić O lepsze jutro walczę na wielu frontach jak Rafał Gan-Ganowicz Niektórych to oburza jak lewaków salut rzymski Niektórzy są zesrani Jak alpinista który widzi jak pękają linki Niektórych to przyciąga jak absolwentki dyskotek darmowe drinki na wejściu Zazwyczaj jestem miły w obejściu Chociaż wychodząc z urzędu najczęściej trzaskam drzwiami Dziękówa dla chłopaków, bo te wersy przecież trzaskam dla nich To dla was chlejusy, to dla was rastamani (emaaaa) I chwila ciszy za tych którzy nie donieśli krzyża ... nie oceniam, bywa Plujesz na symbol ryby? żebyś karpia nie zrobił Jak jutro Unia cię okradnie by minaret twoje miasto zdobił Nie ma lekko, przez te wersy musisz przebrnąć Ukradzioną Nutellę smarujesz grubo, a kupioną - cienko Im dłużej pracowałeś na nowe buty tym dłużej czyścisz je Przez lenistwo niszczysz grę, kolo Widziałem sporo, doświadczenie okupiłem drogo Tylko dzięki muzyce balast zamienia się w owoc (tylko) Pisanie daje ulgę i frajdę Choć za tym rapem nie pobiegną sztuki jak po ciuchy podczas blek frajdej Albo blak Wymowa średnia, bo zamiast słuchać belfra rozkminiałem sobie hardkor rap Z trendami szybko odrzucam ugodę Nigdy chleb nie podejmuje negocjacji z trucizną (nie, nie) W imię prawdy jestem gotów do natarcia jak brygady szturmowe W obronie wartości gotowy zginąć Jak żołnierze, którzy polegli pod Wizną Czas próby pokaże kto mężczyzną jest, a kto pizdą zaś