Kleban - Fresh2def#3 - Horyzont (ft. Deys, Tomb, Kleban) (prod. Lanek) lyrics

Published

0 125 0

Kleban - Fresh2def#3 - Horyzont (ft. Deys, Tomb, Kleban) (prod. Lanek) lyrics

[Hook] Pytają się mnie czy to jeszcze rap czy nie już, ziom Bo daję więcej niż kilka tych ban*lnych strof A nieba bezkres jest coraz bliżej w zasięgu mych rąk Sram na resztę i mogę się zabierać stąd Za horyzont, za horyzont, za horyzont Mogę się zabierać stąd Za horyzont, za horyzont,za horyzont Mogę się zabierać stąd [Verse 1: Deys] Horyzonty tego miasta właśnie transformuję w bezkres Optymalnie, z moim głosem, dziwko, Peter Cullen mięknie Zaważyłem na granicach te używki nie są dobre Lecz powody, które każą nam to wrzucać jeszcze gorsze Może Kraków teraz mierzy mocno za twoją atencję Jak nie śledzisz tej kariery - ona zacznie sledzić ciebie ,ohh Mówią mi stay fly, ale na mój high To nie jest aż, aż - tylko, tylko latać, brat I za to celebracja, choć jebać celebrytów To taka spółka czaisz, ZOO, pudelki na chomiku Mordercza praca, wiedza, IQ, pewnie jakaś biba Nasza wódka to zwierciadło, lustro, leszczom odbija [Verse 2: Kobik] Wielcy kurwa erudyci mogą dzielić rap na worki MC co chcą dawać wycisk mi, by wzięli się za working, w końcu Leżą w kojcu i pierdolą i pierdolić będą A kiedy włączysz światło to już nigdy nie postawisz na nich w ciemno I chociaż pełno ich, obadaj se OLIS i popatrz po półkach Się zastanowisz, to wiesz już jak zrobić kopi luwak z kupy gówna My trzymamy się bitu i mielimy go jak Pirelli asfalt Zamiary ni chuj nam nie mogą wzrastać, wzrastać, racja I mogę być ekscentrykiem jak Korwin Mikke Ale faktem jest że wszystko co piszę łapie za grdykę, ohh Małopolscy leaders z małopolskim sznytem, ziom Z weedem chory joint, We Dem Boyz, k**'em All [Hook] [Verse 3: Tomb] Mam styl poza horyzont, jak Borixon, nie Małolat To gówno zawsze będzie pierwsze, mimo, że jest już po was Jestem królem word playu, wiesz, że frunę do celu Jeszcze bólem raperów, no bo gęby nie czuję od SWAGu Miał być dawno sztos z Kobikiem, czekał on na zwrotkę tyle A ja wolno sobie płynę i odsączam kodeinę Trochę haustem, trochę piję, na kolanach szpącę świnie Bo nie po to to robiłem, jak się spuszczę to odpłynie Za horyzont, za horyzont jest kobietą Mów mi Bóg, Bóg zrobił ją Za horyzont, za horyzont Wypierdalam tych, co tu coś zrobić chcą [Verse 4: Kleban] Moje hermetyczne miasto, chyba ma taką naturę Że jak zrobisz krok przed szereg, cała reszta śmiga z gulem Bo nie mogą pojąć i zrozumieć w końcu, że tą pewność siebie mam tu po ojcu Tak odziedziczoną jak dumę i honor więc biegnę za granicę horyzontu Niektórzy mają problem z tym że się woże w chuj szeroko, no najwyraźniej mam w czym Jebać udawaną skromność, ty, gdzie ta wasza niby szczerość? Ja tam mam swoje powody, żeby nie ufać raperom Ponoć jestem fejmem, soda bije mi do głowy Odwrócili się ode mnie ci, co kiedyś bili piony Ja robie tu swoje i pierdole zawiść, bo to cecha słabych, wciąż biegnę po kwit A jak mówię, że kręcę no to niekoniecznie klip (suko) [Hook]