Keke - Spowiedź lyrics

Published

0 197 0

Keke - Spowiedź lyrics

[Zwrotka 1] Dorosłe życie, nie słodycze jak u Piha Matko pobłogosław krzyżem, znowu znikam Wir wydarzeń wzywa, okolica wzywa, mamo Dusze się, wrócę tylko pooddycham mamo Ostatnie lata nic nie wyszło jak powinno, nie? Patrzę w zdjęcia, prawie płaczę za niewierność jej Trzeba zacząć życie, daj mi szanse Ogarnę, Bóg mi świadkiem - wszystko ogarnę! Raz raz, póki co - raperka wciąga mocno Dwa dwa,na czwarty dzień do ziomka kurwa chodźmy stąd Radomski desant, braki w sumieniach Krzyże na barki i kroczymy dumnie dzieciak Miasto wykańcza jak demonie wstajesz nocą Najlepsze ziomy obrażone, w oczach widać popłoch Z relacji nie bardzo, zatęchłe klatki Suki ala Kylie kurwa I should be so lucky Jednak, czujesz czegoś ciągle jest nam brak brat Miała już być, ziomek gdzie stabilizacja? Duchu poprowadź, walkirio przybądź Dosyć spiskowań, do chuja co z tą iskrą? Czekam, każde słowo wymieszane z żółcią Dzisiaj romantyk, kobieto ruszaj żuchwą Jutro za późno, znów ruszam w miasto kotek Naprawdę byłem inny, ale wrosłem już w tę pozę Jebać, pierdol niech się pali, jebać jebać! Trzy razy mówisz kłamstwo i fakt jak u Goebbelsa Prosto od serca, najszczerszy chyba w życiu rap Skupia się na byciu, tak jak skupiam się na piciu ja Jest wiele rzeczy, przez nie Ty możesz nie lubić mnie Jest też wiele rzeczy przez nie nie możesz nie lubić mnie To cały KęKę, dziurujta łapsy Nie skończę jak Morrison, przecież jestem już rok starszy Sobota - boli, niedziela - boli, Piątek Zaczynam zawsze weekend, kurwa kończy się przy środzie Jebana wóda, kto to wymyślił Kolega chce się huśtać, strach patrzyć co wymyśli Nic nie pomożesz, decyzje idą z wewnątrz Pierdolić grupy wsparcia, jak siedzi coś na sercu Życie to szarża, ułanie szykuj lance Trzydzieści lat na karkach, już piszę tylko prawdę Mikrofon żyje, te słowa mają tętno Lirycznie nie do zdarcia, chłopaku zedrzyj beton Syna odchować, jedyna miłość Lalki nie piszta, dwa słowa dla was - idź stąd! Chcesz to obiecam czego pragniesz, na serio Ty nie płacz jak uciekam rano, kiedy smażysz bekon Co mam napisać, podobno lubisz prawdę? Jak lubisz, to co ryczysz zawsze, kiedy ją wygarnę Tak działa chaos, ten numer nie ma sensu Jak muszę wypluć z siebie, przecież nie opowiem księdzu Ekshibicjonizm - to niby jest ten artyzm Żaden poeta - radomski typ zwyczajny Mówię co myślę, Ty, ilu wciąż ma jaja ? Ubierasz wszystko w rymy, Ty, co Ty chcesz przekazać? Rapowa franco, trzy czwarte tekstów bzdury Mentalność krawców - nie piszą, szyją ciuchy Na lewo patrzeć by liberalne ścierwo Głosy na karcie, nie myślą tylko kreślą Każdy niewinny, na zdradę jest odpowiedź Idźta się pierdolić! Po stówie dam na hotel Leśny survival, po strzale i saperka Ostatnia droga, weź Marksa i Engelsa Popatrz na Moskwę, wyczekuj głosów z Kremla Niczego nie usłyszysz, Twój Bóg nie da zbawienia Ja nie zasłużę, ale to już inna kwestia Zamiary miałem dobre, idea pragnie miecza Ktoś musi mówić, ktoś musi krzyknąć Najwyżej mnie powieszą, za honor warto ginąć dziwko! [Tekst - Rap Genius Polska]