Kecaj - Przypadłość lyrics

Published

0 139 0

Kecaj - Przypadłość lyrics

[Zwrotka 1: Kamil] Zbyt naiwny na te czasy trzymam wizjer w kieszeni - Nie poznaję swych źrenic poprzez nadmiar przestrzeni/ W myślach ćwiartuję wstydliwe sceny – toteż spadnę Od miesięcy unikam luster (#Doppelgänger)/ Po krótce uzasadnie: ta przypadłość chłonie żale Rujnując większość okazji (spoiler alert!)/ Wcale tak nie chciałem - (otwierać noży w kieszeni) Zbyt mało ludzi mnie wykorzystało, aby to zmienić/ Zajęty łapaniem cieni, nabrany na wodę w ustach [jak anarchiści na rządowych garnuszkach!]/ Rozgnieciony jak puszka próbuję pozbierać głos Zanim wyprodukuję thriller (#Quincy Jones)/ Bywam zabawny jak alkusy na odwykach zamkniętych ćwiczący zręczność podczas gry w bierki Śmieszny jak eskrementy, zaplątany w rozmowy - I tak zwykle odchodzę z kwitkiem jak świadek jehowy... [Refren: Kamil] (x2) Przypadłość przypadku, przekładność perspektyw Nieobecny wzrok wpatrzony w obiektyw Okrojone obserwacje nieostrych zbliżeń optycznych Dlaczego tkwimy pomiędzy tym wszystkim [Zwrotka 2: Kecaj] Jestem swoim adwersarzem gdy upadam i gdy latam - Ni to geniusz ni błazen - sam w to wierzę (przepraszam!)/ Chciałem zdobyć Himalaje z tępym kolcem w rakach I tak nawet się rozminę z pięknym końcem świata/ (przypadłość!) Umiem wiele, lecz nie wierzę w siebie - Bezlitośnie was oceniam, gdy się wreszcie docenię Biję się w pierś (zamieniam wszystkie flesze na cienie) Jestem zwykły: mój awers taki sam jak rewers/ Strach i prośby dziennie wysyłam Bogu - Uwięziony w dogmatach, kiedy siła to rozum/ Potrzeba spokoju, zwykłej prawdy i logiki Ciężar prawd nabytych - (te korzenie jak wnyki!) Gdy się oddech uspokaja i gdy zrzucam balast Los mnie teleportuję w sam środek zamieszania/ Jest przeciążona głowa - przed nią betonowa ściana Zamiast zamknąć oczy chcę się zmagać – dramat! [Refren: Kamil] (x2)