[1 Zwrotka] Ostatnio widzę w czym się samemu pogrążam I boli mnie że zamykam się w międzyścian Taki stan miewam raczej z żadka Ale gdy się pojawia to mocno rani moją twarz Codziennie rano zapatrzony prosto w siebie Podróżuję ku celowi nie patrząc na otoczenie Więc tracę kontakt i ubolewam Bo kiedyś było inaczej gdy patrzyłem choć na drzewa Teraz nie ma już słuchawek na uszach A wszystkie myśli postanowiły się same nie wydłużać Chcę mieć problem na tacy Albo rozwiąż go za mnie, nawet Ci zapłacę Wyobraźnia krzepnie sobie sama A z międzyścianu wyjścia nie ma już w planach Jeżeli ja jestem jego więźniem To Ty też pewnie czujesz że ma w dłoni Twoje serce [Refren] Jeśli nie widzimy otoczenia Zróbmy stop, i idźmy dalej Popatrzmy tam gdzie nie trzeba Ale miejmy w końcu świeżość zdań [2 Zwrotka] Czasami mam ochotę uciec od tego z dala Ale niestety mi czas nie pozwala Co będzie gdy przyjdzie nadmiar jego? Chyba nic, będzie za późno na napisanie credo Taki kaprys od losu przyjmuję stale To dla mnie prawie to samo co na kartce atrament I powiedz gdzie jest ta wolność Od jednego i drugiego nie uwolnię się z godnością Nie wysuwaj wniosków Jeśli nie doczytałeś do końca wszystkich moich postów Chciałbym stosować tą zasadę Ale nie jestem już dzieckiem, więc nie jest mi to dane Teraz już zapętlam się w sobie I powielam każdy dzień przynajmniej w połowie Choć całe moje wnętrze jest w bliznach Dla bezpieczeństwa wchodzę znowu w międzyścian [Refren x2]