Musisz biec, lecz wiesz, ty wiesz to za mało jest, Oni wciąż cię doganiają, lecz... [x4] Już północ, co tu robisz sam? Twe serce ogarnia strach Gdzie dorośli, gdzie dzieci, gdzie się wszyscy podziali? Kurwa, jak pełno ich jest w dzień biały Lecz teraz nikogo nie ma, jak by na złość tobie Światła już dawno pogasły w każdym oknie Jesteś tu sam, zupełnie sam jak palec Wokół ni kota, ni psa, ni szczura nawet Gdy w biały dzień jest-jest-jest pełno kumpli z tobą Teraz nie ma nikogo, oni ci nie pomogą Ty wiesz, że niebezpiecznie jest i zastanawiasz się Czy masz biec, czy jeszcze nie Musisz biec, lecz wiesz, ty wiesz to za mało jest, Oni wciąż cię doganiają, lecz... [x4] O tak! Przeleciał cię strach Gdy wśród nocnej ciszy pisk opon słyszysz Błyskawicznie w tył się odwracasz Chwytasz za serce, a puls dopierdala, chłopcze nawalasz! Patrzysz i widzisz dwa cienie Jeden ma coś w ręku i biegną do ciebie O, o, o Boże! Jak bardzo boisz się Jak bardzo byś chciał, by to był tylko sen Lecz musisz biec, są już tak blisko, boisz się odwrócić Twój mózg już nie pracuje, byle tylko uciec i Wbiegasz do klatki jak do pułapki, Którą jest stary, pięciopiętrowy blok mieszkalny Wbiegasz na samą górę, wiesz że nie masz wyjścia I słyszysz jak biegną i czekasz na koniec życia Wiedziałem, że jak ich zobaczysz mało co nie umrzesz Patrzysz, widzisz, przecież to są kurwa tylko twoi kumple kumple, kumple, kumple, kumple, kumple, kumple Musisz biec, lecz wiesz, ty wiesz to za mało jest, Oni wciąż cię doganiają, lecz... [x4]