To był ten dzień, w którym po wstaniu pomyślałem Że dziś nie stanie się to samo Odmawiam chmury, bo chcę mieć umysł czysty W sposób oczywisty cel osiągam Z pracą się nie ociągam, bo nie należy Jak chcesz coś zdziałać, musisz w to wierzyć I dążyć do tego jak by niczego nie było innego Powracam myślą do roku owego 91 w końcu którego zapragnąłem być jak Chuck D i DMC Wypuszczać z siebie słowa jak broń maszynowa kule Początki przyszły z bólem i od nowa Nikt nie mówił, że droga będzie kolorowa i usłana różami Więc graliśmy z Punkami A pomiędzy koncertami sprawa była jedna Mówić, rymować i trafiać do sedna Zabawa przyjemna - choć zabawa podziemna Grono słuchaczy było małe jak kminek Trzeba wydać płytę aby rozbudować rynek Zapotrzebowanie jest czy go nie ma Mnie to jebie - proszę tylko posłuchajcie tego dema Jestem w niebie - składanka SP jest w sklepie Cel numer 1 osiągnięty, wszystkim frajerom, niedowiarkom poszło w pięty Nie jeden mówił potem, że AbradAb jest pierdolnięty Nie szkodzi mi to, jeden woli piwo drugi żyto Wracam do starych biznesów jak Carlito Ty płacisz myto dając poparcie, tak potrzebne tym na starcie Bo nie kończy się na farcie i nikt nie studzi zapału Gdy trafiasz do ludzi pomału, złość budzi wytrwałość Jak nie wierzysz to się załóż Ja od tych wszystkich lat jako MM Potem AbradAb tak ja ha opanowuje cały świat I mam zasady i jest ich coraz więcej Jak MC - nie wystarczy palców w jednej ręce Nie napierdalaj na kolesiów jak Canibus Pierdol przymus zwłaszcza durny jak armia Wiedz gdzie Mazury są i Warmia Nie bądź obcy jak malaria - głodnych rymem swym dokarmiaj I przede wszystkim, nie rób chujstwa swym bliskim Gdy tak się staje, nikt się z chujem nie zadaje Pytasz co robić - powiem to Ci Rób co najlepiej Ci wychodzi! Rób co najlepiej Ci wychodzi! [x2]