KaeN - W moich butach lyrics

Published

0 186 0

KaeN - W moich butach lyrics

[Verse 1] Budzę się, budzi mnie, budzik? Nie! Ludzi zgiełk To zły sen odbiera tlen, ucisz dźwięk ludzkich męk Uśpij lęk, bo w tym sęk, czuję, że się wypalam Nie do przebicia skała, bo nie do życia ten palant Przecieram oczy, desperat po nocy chce pomocy Syzyfowy głaz się toczy, ciągne losy, ciągle posyp Pali gleba, z towarem biegam dla chleba Raj zabrała nam Ewa, grzech opiewam, ja to dewiant Zdechnę to w piekle mam miejsce zapewne pewne Niepewne szczeble kneble ze mnie zdjęte kroczę we mgle Orędzie w obłędzie, reguł dekret, oto przekręt Oto sekret, że defektem, efektem, to jestem ścierwem Według litery prawa - giwery dawaj, napad na bank Zamach na świat, kara dla psa, parada trwa Trafia mnie szlag, trafiam na szlak, układam plan Znów upadam tam, nie ufam wam, zostaję sam [Hook x2] Życie opisywane tysiącami liter Zalane falami bitew Momentami jadowite Skalane problemami [Verse 2] Spoglądam w duszy głąb - duży błąd burzy spokój Wróży wron z różnych pokus, słyszę gong jestem gotów Mrok widzę wokół, widzę zło, czuję niepokój Nie prowokuj, bo w amoku może dojść do kłopotów Czekając na wyrok wykonuję moje ruchy Poznałem ciebie, żmijo, specjalnie nie czuję skruchy Nieraz życie satyrą zgotuje droge do puchy Niosę ze sobą kilof, który rozjebuje mury Załóż moje buty zobaczysz czy bedzie ci wygodnie Jesteś zepsuty? Jeśli tak to wejdziesz w nie spokojnie Znasz te nuty to tym samym zagrasz dźwiękiem melodię Jestem wczuty, w ludziach dostrzegam z wiekiem parodię Nie jestem miły, żaden ze mnie pan gentleman Bliżej mi do piły, na złą drogę zszedł superman W codzienności widzę ferment, bezczelności mam oręże Szydzę się, brzydze mam niewyparzoną gębę [Hook x2] [Verse 3] Panie, proszę już wystarczy, nie wystawiaj mnie na próby Nie zniosę, nie mam tarczy, nie doprowadź mnie do zguby Ten człowiek cały czas walczy w sobie z demonami Cios za ciosem, jestem twardy broń wyceluj, niech wypali Po drugiej stronie będę czekał przy piekielnej bramie Twoja dusza spłonie to przyrzekam, zostaw testament Hipokryzja, ślepota, jedna wizja to Golgota Zła decyzja to jest nokaut, ojczyzna moja droga Słyszę głos - mam omamy, słyszę wprost go ze ściany Moja złość, jestem cwany, taki los jest mi dany To mój ból, który zamieniam w arsenał Wokół stóp trzęsie się ziemia, szerzy się epidemia Na granicy psychozy - wielu z nas z tym się zmaga Urzędnicy to pasożyt, dla nas czas to zagłada Wymaga zasada, wkrada zdrada, szmata pada Defilada nagada, napada go równowaga [Hook x2] [Tekst - Rap Genius Polska]