Kaczor - Wrzask lyrics

Published

0 184 0

Kaczor - Wrzask lyrics

[Zwrotka 1: Kaczor] Gdy wjeżdżam na bit, w skurwielach wzbudzam tylko nienawiść Bo rap mam dla gry prawdziwy, za niego dałbyś się zabić Kaczor nie szczawik, co prawi gówniane mądrości w mic Pierdolę szajs i wiedzą o tym stąd p Tel Awiw Wchodzę jak Ice, jak Prime Minister Peter Nice dziwko Wiedz że mistrz jest blisko, robię hip hop gdy dla ciebie hajs to wszystko Lans dla łajz, Miami Vice, serio? W kraju nad Wisłą? Gdzie śmierdzi boazerią i wodą ognistą Czystą, z zagryzką kwaśną synu Twa gadka tyle warta, ile karta bez pinu, yo Kaczor nie partacz, szcza na te wizerunki Co są tak bardzo z ulicy, gdy mają za sobą kumpli Cóż za wyczyn, wzbudza śmiech ten tani bal, tu najczęściej Gadam z sensem, zjadam wersem, z każdym kęsem jak Mikkelsen Hannibal Wbijam na pa, skalp zdzieram Halt! Taki wał, po swoje biegnę znów jak pantera, bree! [Refren: Kaczor] Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Nie pytaj mnie dlaczego, na zawsze, do upadłego Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Ty lepiej poćwicz jeszcze, wyskocz do tego [Zwrotka 2: Shellerini] Mimo że zawsze jako pierwsi słyszą jak się nowe rzeczy klei Nie przepadają za nami sąsiedzi Ostatnie pokolenie, a nie pokolenie ciągłej beki Kabaret zostawiam Minnelli Wrzask poprzedził wybuch, hasam jak Jorn Kuppur Dybuk Per mistrzu mi mów, stoję jak Maximus pośród trybun Dla fanatyków to żaden twój a'la Martyniuk Karny chuj wszystkim amatorom tanich chwytów Wjeżdżam na bani w stylu Zizou Nie bawi mnie minimum, mnie znienawidź i to wykurw Zostawiam hałdy syfu z tyłu, tumany kurzu, pyłu Wszystko dalej płynie jak ten flow, jakbyś zjadł parę piguł Mam parę knyfów, pare rakiet jak ta Steffi Graf Jak grałem gram, bez apatii - to nie Demigodz W kielichach jak mam, baluję w czarnym słońcu Przeginam niczym Carrie White - od tak po prostu [Refren: Kaczor] Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Nie pytaj mnie dlaczego, na zawsze, do upadłego Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Ty lepiej poćwicz jeszcze, wyskocz do tego [Zwrotka 3: Słoń] Sutenerzy sceny, krótko trzymamy dziwkę w ryzach To wyższa szkoła i ŁAZ Boss - hipster k**az Łamago biznes zwijaj, bo już czeka Charon w łajbie Na głośnikach Three 6 Mafia, nie jebane lato z radiem Mam wersety aroganckie i apetyt w chuj, jak Pac Man Jestem bluźnierstwem, niczym modlitwa w ustach diabła To słów masakra, wciąż płynę jak Smooth Da Hustla Dziś zawisną te suki, odsuwa się z pod ich nóg zapadnia To znów ta banda, coś jak trójgłowy rottweiler Urywamy twoje wycie, wbijając ci kły w podgardle Igła na strzykawce, w środku cuchnący śluz To liryczny zastrzyk teścia z oxą, bezpośrednio w mózg Bezszelestnie mknę po dachach niczym Ninja Gaiden Produkcja Returnersów - zapętlam bit jak mantrę Za majkiem szaman, rzucam kolejną klątwę Płynę pod prąd, bo tylko martwe ryby płyną z prądem, o! [Refren: Kaczor] Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Nie pytaj mnie dlaczego, na zawsze, do upadłego Jadę z tym syfem nie od dziś to mój wrzask Nie mówię pas, mikrofonu blask, nadszedł czas Robimy tak to zawsze pewni swego Ty lepiej poćwicz jeszcze, wyskocz do tego [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]