K2 - List lyrics

Published

0 114 0

K2 - List lyrics

Pamiętasz tamten lokal z tamtą kapelą? Złapałem krawat, ty welon - czerń z bielą Oh hello, tak kontrasty się kleją Wtedy wierzyłem w to, że anioły istnieją Ale dziś nie Wenus i Mars rzeczywiście Jak sobie wyścielę tak wyśpię się W liście tym Życzę ci iście najlepszych dni Moje życie to jest kaliber większy Z nim dopłynę jak u archipelagu mych kanaryjskich lagun I chciałem cię przemycić w plecaku tam Wiesz mnie też nie jest łatwo Ale wychodzę ponad to Gdy będziesz płakać błagam, zadzwoń! Pamiętam tamtą noc, szliśmy na piechotę Cudowną noc, a potem paryski hotel Whisky z lodem I pamiętaj seniorita Nikt ci nie da tego co mogłem ci dać ja Yo Joker Pamiętasz te apogeum załogę Każdy jest swego losu panem Bogiem, bo kieruje nim jak Joker Tu każdy był blokers Działy się jazdy o których mówić nie mogę Dziś wspominam Siwego Siwy Świętej Pamięci Gdy się rozpędzisz nie wyrobisz na krawędzi życia i śmierci Jak ryba świat ofiary nie szczędzi I nie jednego typa już do grobu wpędził Arrivederci, równania i niewiadome Tobie przybijam pionę wygrałeś z armagedonem Patrzysz - odległa przestrzeń przed oczami Za daleka taka zajebista że aż nie wiesz co cie czeka at man W życiu brać co daje świat nam I w stronę światła iść, minął szmat lat Dziś wiemy, że muzyka to element piąty Z nią ty wyruszyłeś stąd na nowe lądy Londyn Życie chyba na tym polega Świat jest pełen możliwości, jak apteka lekarstw Życie, zakochaliśmy się w tej muzyce MC i DJ, Z i M Pytasz czy jestem z Anią, czy jeszcze kocham ją Ano, ja kiedyś oddałbym życie za nią Myśląc że to anioł, lecz uczucia kłamią To sprzyja rozstaniom, więc sayonarajo! Spokojnie, zło z piekła nas nie pochłonie Też miałeś przed oczami koniec Jak na maratonie Dzisiaj masz pracę, kobietę i dziecko I może właśnie wyszedłeś na spacer z córeczką swą Pamiętasz? Nie byłoby warto Na cmentarz łatwo jest wejść i pardon Ale to jest zbyt proste, to jest tchórzostwem Trzeba przetrwać zimę, żeby móc poczuć wiosnę! Yo Magda, przeżyłaś wiele, jesteś silna Ważna jest w życiu prawda jedna, żadna inna I w sumie cię podziwiam, bo to miłość, prawdziwa miłość To znaczy kochać pomimo zalet i wad I faktycznie może nie warto żyć tym co było A może warto jest powrócić na stary ląd I nie myśleć już czy będzie ci źle znów A po tym liście witamy cie w ojczyźnie Tu będzie zajebiście Jukasz, liczę na koncert w Warszawie Postawię litr na ławie, wypijemy go Za każdy track, za każdy bit i za tekst Za styl i flow, i za zdrowie naszych matek Mikrofon check out, check the sound synek Trafi na regał nasz legal i rozjebie rynek Warto będzie tutaj być moi mili Krótki list w porywie chwili To życie mnie bawi Pomyśleć że wtedy w Genewie mogłem się wykrwawić Innym razem sam mogłem zabić Gdy miałem w ręce karabin i celowałem mu w łeb C'est la vie jeb Po niejednej fotografii pozostało nothing Dziś możemy od nowa budować Wiara to wartościowa rzecz bardziej niż najlepszy towar A jeżeli wierzysz w cuda To co zamierzysz You can do that!