[Zwrotka 1] Graliśmy koncert w Bielsku, nagle ból, zła wiadomość Jakbym oberwał nożem tuż nad przeponą Głupota czy honor, dotrwałem do końca Czułem się jakbym odpływał, tracił z obrazem kontakt Ktoś prosił o autograf, nie, nie miałem siły wyjść do ludzi Naszych ludzi, z tej z samej gliny W bezruchu dwie godziny jak złapany na spinning Nie wierzyłem w rzeczywistość i jej zakłamany wynik Szary odwiózł mnie do domu Każdy mówił idź się zbadaj, lekarz by Ci wiedzą pomógł Jak wyszedłem z samochodu, tak między nami Latałem jak Fisz trzydzieści centymetrów ponad chodnikami Są takie chwile, że serce mocniej bije Jakbyś dostał na rękę w jedną stronę bilet Wybacz, po swoje idę, zlekceważyłem thriller Przecież nic mi się nie stało, w końcu żyłem na tą chwilę [Refren x2] Niejeden wróg życzył mi abym upadł na pysk Niejeden pluł w moje drzwi abym umarł już dziś Niejeden tchórz szydził z tych, którzy walczyli by Wciąż żyć, nie poddając się w tym [Zwrotka 2] Przeleżałem cztery dni na podłodze w studio Rano ból jakby przechodził, gorzej popołudniu Żona chciała dzwonić po karetkę widząc to zdarzenie W oczach miała strach, powoli traciła nadzieję Obiecałem jej, pojadę na rezonans Nawet najprostsze badanie więcej oddaje niż słowa Błagała mnie, mówiła, że kto się poddaje kona Taka prawda, jedna chwila, nic tu nie zostaje po nas Szary odwiózł mnie do szpitala Kochan czekał już przed drzwiami, jakby przeczuwał ten dramat Umówiony na dziewiątą, biała sala Urządzenia jak z kosmosu, moja kolej na badania Są momenty, że każdy by cofnął czas Zwłaszcza wtedy, gdy realia uderzają prosto w twarz Istotne jest to co w nas, doświadczenie nauką Dowiedziałem się, że na koncercie wybuchło mi płuco [Refren x2] Niejeden wróg życzył mi abym upadł na pysk Niejeden pluł w moje drzwi abym umarł już dziś Niejeden tchórz szydził z tych, którzy walczyli by Wciąż żyć, nie poddając się w tym [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]