JurasWigor - List do Pana Boga lyrics

Published

0 166 0

JurasWigor - List do Pana Boga lyrics

[Zwrotka 1: Juras] Uliczne porachunki, rabunki, dziesiony Głodne dzieci ulicy zbierające swoje plony Chodnik krwią zbroczony, jak ołtarz na ofiarę Dasz wiarę? Sami wysnuliśmy sen co jest koszmarem Zawirowania życia zapisane jako blizny Każdego dnia, każdy z nas omija mielizny Podczas burzy niektórzy trudny mają start Jak brat, co sprzedaje grad swoim bliźnim, fakt Z diabłem pakt, krak i hera to rodzeństwo Lucyfera Śmierć wybiera słabe dusze i zabiera Teraz przeczuj chłopaka, co kradnie, żeby mieć na kraka Albo dziewczynę, co w ciąży pali h**nę Nienarodzone dziecko ćpa ze swojej matki łona Noworodek kona albo rodzi się narkoman Jestem w szoku, w oku łza się kręci Wokół tyle zła, nie oszczędza nawet dzieci Pytasz mnie jak leci? Co mam Tobie odpowiedzieć Że kolejny mój koleżka do więzienia poszedł siedzieć Bez poczucia winy, a perfidne gliny Zastawiają pułapki, teraz o tym rymy Osiedlowe boisko szczelnie zostało zamknięte Obok nowy monopolowy otwarty na zachętę A za zakrętem czają się psy schowane Ich patentem na gorącym łapać dzieciaki pijane Co żyją w wielkiej aglomeracji I w momentach frustracji Robią wiele zwariowanych akcji System zamiast pomóc ludziom w trudnej sytuacji Chce tak zwanej resocjalizacji młodej generacji Na swojej dzielnicy widzę całość zniszczenia Zagłada pokolenia, gdzie się podziały marzenia? Niektórzy to wspomnienia, zapal czasem znicz na grobie Niech zapłonie pamięć o tych, co po drugiej stronie [Refren: Juras] Panie Boże, pisze do Ciebie ten list Bo jest coraz gorzej, jak mam żyć, powiedz mi? Jak pokonać wszechobecne zło? Życie jest trudną grą, bo takie życia są warunki Trzeba się odnaleźć w świecie pełnym nienawiści Wkoło same wałki, każdy każdego czyści Nie ma lekko i do Ciebie pisać muszę Boże ode złego uchowaj moją duszę [Zwrotka 2: Juras] Siedzę w domu przesłuchałem wszystkie płyty Znowu awantura, zamykam z kopa drzwi Wychodzę na ulicę szukać terra incognity Zastanawiam się skąd ta złość co we mnie tkwi Uspokajam nerwy tetro-hydro-canabis Czerwone oko łzawi, patrzę vis a vis Kolejna wspaniała świątynia złotem ocieka A na schodach czeka brudny wrak człowieka Czeka na jałmużnę, żeby nie być głodnym Ludzie pod niebiosa wynoszą swoje modły Jednak w świecie podłym tyle jest cierpienia W ludzkich sercach nic się nie zmienia Każdy nienawidzi, nieważne poganie, chrześcijanie Muzułmanie, żydzi- człowiek człowieka krzywdzi Ludzie w oceanie złości więcej nienawiści niż miłości I ludzkości, za hajsem pościg Ja muszeęsię odnaleźć w tych niespokojnych czasach Światem rządzi kasa, kto jej nie ma ten zaciska pasa Choć problemów masa, wiem, że wszystko się ułoży Bo ufam Tobie Synu Boży Szczery list chłopaka z centrum miasta Co w tym bagnie musiał dorastać Musiał sprostać życia wymogom Iść swoją drogą, żyjąc na krawędzi Czasem jedną nogą szedłem po stronie śmierci Nie zaciskam pasa, zaciskam pięści Pozdrówki od Jurasa, przekaz z południowej części I jeszcze jedno zanim skończy się atrament Panie, miej w opiece dobrych ludzi, amen [Refren: Juras]