Junior Stress - Smok lyrics

Published

0 193 0

Junior Stress - Smok lyrics

[Refren 4x] Uśmiechnij się do księżyca I rozpierdol łeb smokowi [Zwrotka 1: Bilon] Do strefy miłosierdzia, zabiorę Cię Nabuchodonozor, Ty jesteś w nim Syjon otwarty, Babilon martwy Legnę gdy stracę marzenia swe I choćbym był w ciemnościach to zła się nie ulęknę Bo idziesz Ty do mnie Ja w Twoją stronę biegnę Mętne, aleje kręte Błądzę między nonsensem Jestem, by wreszcie pozamiatać razem bestie Nie chcę już więcej porozrywanej flagi Nie chcę więcej pluć na godło Mnie nie bawi ten kabaret, wcale Sejmowy szalet gdzieś na Wiejskiej, wilczy szaniec Byle zasraniec patrzy na mnie jak na zjawę [Refren 4x] [Zwrotka 2: Jr. Stress] Nawet jeśli dziś nie wygram ja Nawet jeśli dziś nie wygrasz Ty Walkę tocz, każdego dnia Samym sobą, dobrego ze złym Dziś jak co dzień, masz na to czas Żeby smokowi wyłamać kły, obciąć mu łeb Jedyny sposób, wygrać z nim walkę do ostatniej krwi Mam w sobie siłę, mam w sobie moc, mam to Bo o to właśnie walczyłem latami Nie łatwo jest się rozliczyć z własnym sobą Bić z własnymi demonami Nie jedna krwawa walka za nami Z samym z sobą, ze własnymi duchami Nie ma tu armii, sam to ogarnij Nie daj się światu znów złem nakarmić Najpierw zajrzyj wgłąb siebie sto razy Za którymś razem na bank zauważysz Zło jest w Tobie, i tylko w sobie możesz je zgładzić To, tym bardziej trudne im więcej doczesnych dóbr możesz stracić Stoo, sposobów musisz znać żeby wiedzieć jakiej użyć tarczy [Refren 4x] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]