Juicy - Egzystencjalnie lyrics

Published

0 81 0

Juicy - Egzystencjalnie lyrics

[Zwrotka 1] Wcisnąłem ci w rękę swoja dłoń i uleciało z niej życie Zimna jak w styczniową noc, a ty czujesz, jakbyś dotykała szybę Para z ust przypomina mi ląd, więc odpal mnie, podając iskrę Chcę tylko czuć radość lub ból, taki filister, że do kłębka dochodzę po nitce Mam trudność ze wstawaniem, dźwigam za dużo rymów Nie czuję nic, gdy łamię alfabet i gdy piszę piórami serafinów Niegdyś piłem z kobiet atrament, wena szła ze mną do łóżka Dzisiaj, szukając wrażeń, chciałbym ci włożyć nożyczki w usta Nie wiem czy choruję na brak emocji, czy brak kręgosłupa Patrzą na płyty znajomi z dzieciństwa, didaskalia – weź uwierz w ducha I nie czuję nic, choć włada mną buta, choć żyję tutaj zaklęty w minutach Natenczas to czytam, piję i ru... Cham ze mnie, bo mówisz do mnie, a ja nie słucham I mam już dość, znów muszę położyć skroń na poduszkach Jutro będę szukał po nocy miłości jak Gustaw I zanim kogut trzy razy zapieje zwiastując świt Ja wrócę na mglistą przystań, nie czując nic "Do najdalszych gwiazd jest piętnaście miliardów lat świetlnych Światło biegnie z prędkością trzystu tysięcy kilometrów na sekundę, a świat się ciągle rozszerza." "Wiesz, gdzie jest kraniec? Daleko..."/x4 [Zwrotka 2] Wcisnąłem ci w rękę swoja dłoń i uleciało z niej życie Ile jeszcze muszę milczeć, aż w końcu zacznę krzyczeć? Smutny jak zawsze, wkurwiony jak zwykle Użyję Super Glue, by kleili się na bicie Na pieprzone zaczepki mam immunitet Kiedy mówisz coś na mnie, to jakbyś otwierał cipę Czuję, że buduję dom #klaustrofobia Jestem jak woda – nie mogę cię skrzywdzić, więc unikam ognia Ty uciekasz przez palce zmieniając postać z ognia w orkan Moje życie zna jeden smak – smak picia do dna Egzystencjalnie – jak żyć, gdy świat przestał zachwycać Chyba nastał czas słowem namalować własny – Słowoplastyka [Zwrotka 3] Okrążam ziemię już czwarty raz, siedzę w fotelu, patrzę na czas Z głośników leci rap, każdemu po równo kartą Master Card Przeciągam życie, jak palec po skroni, pada ciało na folii Wkładam 2 palce w usta Wiktorii, bo ona to jedyne, co chcę w życiu pierdolić I kim jesteś? - Pyta mnie mózg, wysyłając łzę Nie czuję, gdy spływa stalowe policzków mięśnie - szklane powieki, zardzewiała brew Nie jestem jak inni, na zewnątrz dziecko w Dorian Gray Chyba, żeby nie krzywdzić bliskich, musiałbym zapaść w sen Szukam Boga i odpowiedzi na to, jak mnie świat wychował Że sam gdzieś z tobą na wzgórzu Golan zapytam: "Czy nie zrobisz mi loda?" Poczułem to zło, gdy powstałem z kolan, z szyi spadła pokora Na głowę włożona korona i dusza rzucona, co prosi o łaskę, jak narkoman o Monar [Zwrotka 4] Okrążam ziemię już czwarty raz, bredzą głupoty, że mam jedną z szans Mam ich cały magazynek synek i odwagi na tyle, by w życiu postawić na rap Nie dam dupy jak Helen Hunt, nie skończę seansu dla braw Cel jest gdzieś wyżej, bo będąc koneserem walczę o smak Dotykam ukurzonych winyl i śladów po igle Przecieram zakryty napis na ścianie "Jebać policję" Słucham jak rodzi się bunt, jak w gardłach rodzi się krzyk, zaiste I słyszę, jak we mnie gotuje się puls, na skórze wódz tatuuje mi misję Widzę, jak powstaje tłum i tysiące głów idzie w marszu za Wisłę Kurz wzbija tentem ku stóp, rój złączony jednym nazwiskiem I wtedy smak przypomina mi ból, jak smakuje sól, gdy przestajesz milczeć I płacę słono każdego dnia za indywidualność i charyzmę Za to, że nie chcę być jak Dorian Gray, odrzucając pierwiastek ludzki Za to, że nawet wtedy kiedy nie piję, nie siądę do stołu z frajerem do wódki Są żelazne zasady tej gry praojców skąpane we krwi Nigdy nie sprzedam duszy, nawet kiedy całe ciało leci na pysk