Jimson - Winny Ćpun feat. Magdalena Dzięgiel lyrics

Published

0 94 0

Jimson - Winny Ćpun feat. Magdalena Dzięgiel lyrics

Przecieram wargi, straciłem smaki choć głos zakwitł Nagle dopadł go ogień w przepalonym gardle Susza, kupuję trawę na ćwiartki i na połówki i na całe Różnym nominałem płacę Tu raz późnym wieczorem, raz wczesnym rankiem Powoli tracę wiarę w to, odłożę to na szafkę Nigdy tam nie spojrzę nawet Biorę to co dają i nie patrzę nawet już co To zawsze tutaj smakuje tak samo Widzisz to w moich rymach, one są out saint Ja sprawdzam stuff Moja dziewczyna mówi - walcz zamiast ćpać ze mną tutaj Ej posłuchaj, moje płuca to piekło Posłuchaj na dorzutach, dwutakt, przyspieszone tętno Niemal zionę już ogniem jak ten smok z bajek Mój oddech to powietrze, miłość i ten smog z fajek Wciąż staje, złapałem, że zapalę coś gdy okazja Już mam dość, chcę żyć Dotknij mnie i połóż rękę Tam gdzie bije niespokojne serce Zrozum mnie i szepnij jeszcze że będzie dobrze, że nie zostawisz mnie Usłysz, poczuj zapach skóry, to takie drogocenne Ofiaruj spokój i ulżyj w środku Chcę roztopić się w twoim wzroku Bo mam dość życia jak we śnie Bo mam dość życia mirażem Zapach skóry, to takie drogocenne Chcę być bliżej jeszcze, chcę być tatuażem Na twojej skórze jestem winnym ćpunem Nie mów tak, nie mów tak, nie mów, nie mów, nie mów tak Czasem myślę, a nic nie rozumiem Nie mam snów więc jak mam cię znaleźć w snach? Mam nadzieję, że w tym wszystkim Nie jestem oryginalny jak odciski linii papilarnych Image niepopularny, ławki nie pokochają tego Może matki, na pewno one niczemu nie zapobiegną Bo od trawki jeszcze nikt nie umarł ale Mówią też pedałem jest ten, który myśli sercem a nie szmalem Więc nawet jak co to żaden z ciebie poeta Bo jedyny sonet jaki znasz to Ewa, to detal Detale pieprzyć hurtem, zmieścić pod kurtkę I wcale nie mieć zmartwień nad jutrem Nie zastanawiać się bynajmniej Miałem to przez rok, przez dwa Czas przestać zachowywać się jak dziecko Bo nie jestem Madlib ale mam alter ego Czyli mętlik, bo biorę nawet żartem detox A sennik uprościł się, kopnij mnie Polski sen? może wtedy kiedy dropsy zjem To nie skończy się, bo nie wyjdę bez walki tu Tutaj nawet pop filter dalej jest marki triumf Brak mi tchu, to nie zwolni a wciąż się oddala Gonię to bardziej głodny niż ten gość goniący kanibala Enklawa planetarian jest wolna, sam popatrz To przejrzyste, ja biegam po niej z liściem, samopas Fatamorgana w czterech ścianach, patrzę w lustro aż Bo nie wiem czy nie widzę się ostatni raz Dotknij mnie i połóż rękę Tam gdzie bije niespokojne serce Zrozum mnie i szepnij jeszcze że będzie dobrze, że nie zostawisz mnie Usłysz, poczuj zapach skóry, to takie drogocenne Ofiaruj spokój i ulżyj w środku Chcę roztopić się w twoim wzroku Bo mam dość życia jak we śnie Bo mam dość życia mirażem Zapach skóry, to takie drogocenne Chcę być bliżej jeszcze, chcę być tatuażem Na twojej skórze jestem winnym ćpunem Nie mów tak, nie mów tak, nie mów, nie mów, nie mów tak Czasem myślę, a nic nie rozumiem Nie mam snów więc jak mam cię znaleźć w snach? Nie chcę żyć jak imigrant Gdy kolorystyka miga mi jak nvidia z zepsutym portem Chcę wygrać, bo miraż już wyblakł A ty czy chcesz spotykać się z przeżutym kotem? Chcę wytrwać i wygrać przy tobie Bo nie zechcę cię z jointem już inna z kobiet Bo nie trafisz już z jointem do innej mądrej Chcę wygrać, wygrać przy tobie...