Jimmy Kiss - Bezsilność lyrics

Published

0 48 0

Jimmy Kiss - Bezsilność lyrics

[Verse 1] Majowy letarg, wieczór dziś u koleżanki Czuł się jak geodeta, bo miał przyjść dzielić działki Feta, wsypał szybko w dilerki, w pośpiechu Czyste grudki, tysiąc krystalizowanych grzechów Dwadzieścia lat, z czego jedną piąta już w tej branży Czuł się jak kat, robiąc w prochach znowu tranzyt zła Ale zrobił dla tej domówki wyjątek Nie dosypał szkła, niech śluzówki czekają na piątek, taa Wyszedł przed blok, by spalić sobie szluga Noc jeszcze długa, ten wieczór ciągnie się jak nugat Naprzeciw nieznajome piły Tatrę, a obok nich Hałas na moment, uderzyły kapsle o chodnik Co z nim? Jedna z nich zauroczyła go klasą Bo jedyne co tam wtedy otwierała, to parasol Deszcz to jedyny był filtr między ich wzrokiem Nie chciała wejść, lecz flirt nie zostawił jej pod blokiem [Ref. x2] Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem To może jeden z Twoich najlepszych dni Albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic Więc po prostu, po prostu nie wiem co będzie dziś [Verse 2] Godzina dwunasta zastała ich na kanapie W centrum miasta w Warszawie, tak rozmawiali o rapie Czuł jej dłonie, budząc się tak koło niej nazajutrz Poczuł chwilę się, jak gdyby był po tamtej stronie raju Bandit Queen, w ich głowach było coraz więcej pytań Z tymże ona to królowa, a on raczej to bandyta Spytał kogo to obchodzi, "mnie" - odpowiedziała ona Poczuł wtedy się jak rodzi w nim odpowiedzialna strona Miał już dość, nie dillując tak przeczekał całe lato Na jesieni za to czekał już na niego prokurator Suma strachu to dla niego były grzechy dodać cele Dostał tyle paragrafów, że starczyło by na czterech Skumał błąd, ale teraz sąd to cenzor jego marzeń Zatrzymał mu czas tak jak mrok na słonecznym zegarze Gdy ostatni raz ją widział, to czas pędził tak bez przeszkód I zostawił mu tęsknotę na krawędzi tego zmierzchu [Ref. x2] Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem To może jeden z Twoich najlepszych dni Albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic Więc po prostu, po prostu nie wiem co będzie dziś [Verese 3] Długi rok siedział w celi, bo pchał proch, skumał błąd Kruszył szkło, teraz przez to szkło dotyka jej rąk Choć krył łzy, pisał wciąż do niej listy z więzienia Że dla takich ja my, nasz dom jest tam gdzie nas nie ma To już ostatni płacz, wyjście miało nadać sens Wyjęła z szafy płaszcz ubrany, wtedy kiedy padał deszcz Pod tym blokiem, gdy wiedzieli, że są dla siebie stworzeni I znalazła w nim pamiątkę, kryjąc swe dłonie w kieszeni Przypominała sobie skąd się wziął ten syf w nich On jej to oddał wtedy, gdy miał skończyć z tym dziś Chciała sprawdzić czy ten proszek coś zmieni I czy warty był niewoli, której on doświadczał w celi Dnia, kiedy wychodził nikt nie czekał pod więzieniem Jadąc do niej na osiedle widział, że coś tam się dzieje Karetka, los mu wystawił przedstawienie Jeszcze nie wiedział, że to ona zagrała w tej scenie [Ref. x2] Co będzie dziś? Nie wiem, nie wiem To może jeden z Twoich najlepszych dni Albo najgorszych i możesz stracić wszystko lub nic Więc po prostu, po prostu nie wiem co będzie dziś [Verese 4] Dusił domofon któryś raz, nie odbierała telefonu Szybciej mijał czas, a w nim strach znowu Krew zaczęła tętnić szybciej, a tymczasem Ambulans wyłączył sygnał, bo nie śpieszył się już nigdzie To była śmierć jakich pełno, historia jakich mało Teraz już znasz tą jedną, na pewno Co Ci to dało? Nic? A powinno! Postaw się na jego miejscu, poczuj tą pierdoloną bezsilność (Tą bezsilność, gdy nie ma nic..., nie ma nic...) [Phone conversation] - Hucz. Ania nie żyje... - Co???