JarosławBeatz - Hefajstos lyrics

Published

0 118 0

JarosławBeatz - Hefajstos lyrics

[Zwrotka 1: Miklak] Co dwie głowy, to nie jedna, ciach, mamy trzy, choć to nie siódemka Człowiek-iluzja pełza, strzegąc mitycznego wejścia Nie szkodzi presja, press start, choć goni mnie deadline Nie siłą, a sprytem ciągle zwyciężam Prześladuje dwunastka, tarcza zamienia się w wiatrak Wskazówki biegną jak Filipides, czas wypełnia praca Przewózkę masz świetną, szkoda, że płyniesz w jedną stronę Płać pengę, wysiadaj, właśnie rozmawiasz z Charonem W blasku Jupiterów mam też czas dla ducha Karty na stół, w prawej ręce dzierżę piorun samego Zeusa Wchodzę na orbitę. IO czym ta rozmowa? Tym rozlanym mlekiem nie ma czasu się przejmować IOsiągam to, co chcę, szykuj gałązki oliwne By zdobiły moje skronie, gdy będę raczył się cydrem Wchodzę all in, by nie przegapić szansy Olimp to nie szczyt - początek kolejnej trasy [Refren: Miklak] Wybuchowy jak wulkan - wykuwam swój talent Nie osiadam na laurach, wciąż poprawiam detale Mierzę wyżej, niż jesteś w stanie ogarnąć umysłem Moją egidą jest wiara, widzimy się na olimpie! Mierzę wyżej, mierzę wyżej Mierzę wyżej, jeszcze wyżej Moją egidą jest wiara Widzimy się na olimpie! [Zwrotka 2: Komil] Powiedzieli mi, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, więc idę swoją drogą Siemano, tu Komil, zdzieram sobie gardło, żeby wypłukać stajnię wodą z solą Kiedy typy chcą mnie osądzać, nie przywiązuję do tego wagi Scena prawdziwie mnie poślubi, więc jeśli masz coś przeciwko, to, kolego, zamilcz I gdzie nie wejdę, tam nie wyjdę #Dingy Alley Jestem ewenementem na olimpie, czaisz? Więc co to za podziały tu wjechały? Mi szuflady zapodziały między true a new Mimo że nawalam linie z beretem, nie mam głowy do kresek jak krul i król (Kroolik Krul) W tej kopalni beki same szlifowane diamenty ej perełki, czemu macie tak mało hype'u? W rapie nie pomoże wam Avatar, jak wyjdę przed mainstream, to dopiero będzie ma wartość #Unobtanium Gdyby mnie wykuł Hefajstos, na okrągło mówiliby: "Excalibur to ex" Wychylić głowę z podziemia niełatwo, a mimo to nie sięga mi tylu do pięt, leci Kolejny hejt, a kolejnie lata kolejne lecą, ale co ja tam wiem? Teraz z kolei mam pociąg na fali; multimaszynista Bang, bang - słyszysz ten dźwięk? Nie trawię w rapie chybionych strzałów Wszystko, czego dotknę, zjem - mów mi Gluttony rapu [Refren: Miklak] [Zwrotka 3: Karian] Ta rywalizacja nudzi mnie, nu-nu-nudności Stalowe nerwy, stale czekam na fejm, dlatego wybacz ten mały poślizg Uuuuu! Zakute łby? Zbroje posrały? Schodzą na psy... Tak wyszczekani Tak między nami, to żelazne zasady dały mi ten grunt Który się pali ciągle pod stopami, więc tniemy dalej jak Sweeny Tood Krok w bok zrób, kiedy tak płynie sobie Kari I dobrze wiemy, kto ma ten styl, który wszystkie suki pali Nagrałem kiedykolwiek coś słabego? Żartowałem Po to, by ten cały prototyp stał się past perfect w nawale Tego, co mogę ci dać, w górę szkło, czujemy vibe Tak ci zagram, tak mi tańcz, dzisiaj skończymy świat Chcę rzucać mili, mili tu i mili, mili tam - taki wariant Chce rzucać mili, mili tu i mili, mili tam - taki plan mam Nara, nara, to męki Tantala, kiedy widzę, jak lejecie wodę, wolę Teraz zebrać aplauz i słyszeć hałas, się nie spieszę, mam wolną wolę [Refren: Miklak] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]