Jan - Dziecko ze złotego metalu tzw miedzi lyrics

Published

0 91 0

Jan - Dziecko ze złotego metalu tzw miedzi lyrics

Janek złote dziecko to 2-4 karat gościu To jest święta wojna dawaj mi tych zamachowców Wciąż pierdolę bananowców Nie tknąłem grama tofcu Odkąd pamiętam chłopie A nie chcą wierzyć mi Myślą, że ćpam I stąd se biorę tu tak świeży styl Nabrałem wiatru w żagle Się spróbuj zmierzyć z tym Mogę cię zmienić w pył Jak chwycę za klamkę to najlepiej weź wyjdź Na blokach mówią "pewne jest, że Jan rozjebie Coś wypuszcza, czy będzie download? nie wiem" Ty nie tykaj tych rzeczy gimbie, mangozjebie Beka, jeszcze pytasz czemu się sram do ciebie A no nie wiem Mała chce mnie brać do siebie Czuję trochę czarną magię, trochę białą chemię Rano mnie nie spotka chyba, że wstanie wcześniej Później będzie brzydkie rzeczy mówić na mnie w mieście Ranię częściej, niż się daję zranić, skarbie Prawie chętniej dziś się da mnie zwalić [?] Nie mam ochoty już na urwane filmy Weź sobie tę wódkę, prochy i ruchanie z winy Widzę rzeczy, o których nie ma słowa w telewizji Nie jestem gościem, który musi chować w gniewie blizny Bólu nie zmieniam w agresję, a raczej w dialog Się staram kurwa, nie no fajnie Jano Dziewczyny czasem są ładne, czasem nawet mądre A najczęściej ich mężczyźni to chcą lać mnie w mordę Raczej wódkę, to prawda a się street credit zgadza Masz kurwa tyle pytań to idź na dziennikarza I nie pytaj mnie o rurkę, nie chce mi się o tym gadać Znajdź se facet inne pole, kurwa mać, do odkrywania I nie pytaj mnie o nic, weź na balet, przedstaw koleżankom I nie mów słowa więcej, po prostu to jest Janko