Jan [PL] - 2.0 lyrics

Published

0 73 0

Jan [PL] - 2.0 lyrics

Oglądają się dziewczyny, a ich typy znowu krzyczą: „kurwa, zawsze skurwysyn” (to inaczej) Tak chodzimy, oglądają się dziewczyny, a ich typy zawsze krzyczą: „kurwa, znów te skurwysyny” Miałem dać jeden numer, coś tam nagrać i spierdalać stąd Miałem słowo klucz, miałem, ale nie mam, ziom Rok temu, gdybym wiedział, jak to będzie, to wiesz sam Robiłbym to samo, kurwa, taki miałem plan Wciąż nie piszę smutnych tekstów dla emotek z instagrama A jak sobie nie radzisz w życiu, no to jesteś pizda, nara Puść ten numer koleżankom, moje imię to nie random Znów zajmuję dłonie flachom, powiedz łakom Jak masz melanż no to, ziomie, puść mnie tam Nie musisz mnie wpuszczać, efekt będzie taki sam I trzymaj szyby w oknach, bo nie wiem jak to przyjmą Potwierdzone info, zawsze rzucam tylko real talk Boziu, jaka panna, chwila, znam-ją-prze-cież Nie mogę cię oprzeć jak na ta-bo-re-cie Wysoko się trzymam, mordo, nie chcę dziś niczego więcej Szukasz tu miłości? Kieruj do innego serce Się, maluchu, nie przywiązuj, bo ja raczej nie z tych Było super, ale chuj mnie, jeśli będziesz tęsknić Załogę mam za plecami, tak jak murek golkipere Oni wiedzą bardzo dobrze, jak się, kurwa, robi melanż Nie mam nic do powiedzenia tym, co we mnie wątpią Rzucam palenie... ale tylko ziomkom, no i super, w kącie sobie palą ziomy Ej, kiedy melanż stał się u nas sportem narodowym? Nie wiem, co jest grane, ale dzisiaj możesz wiele Wyłapujesz sobie w tłumie tutaj nowe cele I się uda pewnie, jak się tylko zgadza wódka Grunt to ją przekonać, że nie będzie jutra To ma bujać, masz pić i skakać przy tym Ale to nie jest tanie gówno, ma być, kurwa, szampan pity Wiszę ciągle typom zwrotki do jakichś tracków Mi też wiszą, wiesz, że to już norma jest w tym fachu Typy chcą mieć ten vibe, mówią: „Janek, daj mi swój” Ja tak patrzę, sobie myślę, odpowiadam: taki chuj Dobre mordy trzymają już kciuki w całej Polsce Pytają się, kiedy wreszcie zagram u nich koncert Jak się wpierdalam w bit, to się same trzęsą głowy To już nie ten etap, że słuchają tylko ziomy I nie tylko my słuchamy i nie u nas w domach W tym mieście jestem anonimem, między bajki schowaj Od moich ludzi mam tu teraz misję jak NASA Żeby zdjąć ze sceny takich, jak wy jeden z drugim, ASAP Starzy mi nie kupią fury, mieszkania i studiów Kupię sobie sam ciuchy, chlanie, mixtape w grudniu Dobra, i teraz wszyscy flachy, baty wznieście To był Jan, kotek, do usłyszenia u ciebie w mieście