Siedzę w domu zajebany, sam jak palec Nie że same cztery ściany, ale ludzi jakby wcale Wiem, że sam bym mógł gdzieś wyjść, sunąć dalej Przez to miasto dymu - wieś, gdzie wyjść mi to zatracić wiarę Ale takie morale, że też siły sam bym nie dał A właśnie małą mam zwałę, nie mam z kim wylecieć, bieda Wstałem z wyra, wyjebałem, skoczni medal, telemark Miałem spinacha i reda, nagle tele-chark Ktoś mi dzwoni, to odbieram, to my, wyłaź ziomo Coś do dłoni, czy zwyczajny schemat? #wyborowo Proszą - wyjdę, zahaczę o netto, ziomków łapię Potem alko, żarcie, alko i gadki o rapie Noszą przy mnie mnie na barkach samej moralności Gdybym tego dnia miał zostać sam #połamanych kości Paru gości, chociaż trochę mnie poznaje czasem Jak na razie pan sobieski, wyborowo zna się, raczej Zawlczeki, nakrętki, kapsle... Momentami nawet tu nie łapie mi się tlen He, a co dopiero łapać busy na pekape I lecieć przed się, to mówi przez się, oja jebie Chociaż nie moge się doczekać znowu siedem jeden Nie pije wiele, nigdy nie piłem dużo bracie Ale nie widzę Ciebie często, więc wypija się Wysiadam tam gdzie zawsze, inaczej się nie da Wro, droga na tramwaj, właśnie jedzie i odjechał Pójdę z buta, jebać... Grunwald I zajęte kolejne mam pół dnia, good plan Niech to mija mi tak mija mi to tak tu zawsze Luz, jak pod wodą klimat, perło znasz mnie W końcu wyjechane poza dom i chillout w pore W słońcu wraca, wyjebane, jeszcze jedno sobie biorę Nie piję wiele, ale ziomki każde zawsze spoko Może zostanie na później, hmm... *puszcza oko*