Jan Lechoń - Pożegnanie "Marsylianki" lyrics

Published

0 116 0

Jan Lechoń - Pożegnanie "Marsylianki" lyrics

Jak to? Więc te zwycięskie z ciężkich spiżów działa W dziedzińcu Inwalidów nieruch*mo stały, I Dziewica z chorągwią, co rwie się do chwały, Na te wojska, wchodzące u stóp jej, patrzała, Nienawistne, ciągnące w ciężki dzień upalny? Jak to? I nic? I cisza w Inwalidów grobie? I słońce pada ciągle na Łuk Tryumfalny? I nic? I każdy śpieszy i myśli o sobie? Więc jak żegnasz się z pierwszych dni twoich kochanką, Którejś szeptał i wzajem jej słuchał zaklęcia, Tak ja w ten dzień czerwcowy, dzień nie do pojęcia, Przez łzy-m zdławione krzyknął: "Zegnaj, Marsylianko!" Ty, coś zawsze znad nędzy, rozpaczy i grzechu Wznosiła dreszcz budzącą twą strofę zwycięską A nad śmierć i cierpienie - blask twego uśmiechu, Zegnaj, pieśni cudowna, podeptana klęską! Już ostatniej orkiestry cichnie w dali granie, I za bramą Paryża ostatni pułk znika, Jeszcze chwila i skona twa boska muzyka. Zegnaj, piękna wolności, wolności kochanie! Nie! Jeszcze chwilę zostań! Niech w twym blasku stanę, Mgłę liliową odgarnę, co sennie się snuje, Jeszcze chwilę popatrzę na Luwr i Sekwanę I tobie, jakże grzesznej, niech powiem: "Dziękuję". Bo ja wierzę, że w ciszy, co teraz nastała, Z której dojdzie cię tylko głos, co cię przeklina, Krzyk "Hańba", co pod twoje pomniki się wspina, Ty we łzach, wstydu pełna, będziesz przecież trwała. Noc, noc teraz! Więc śpijcie, gotyckie katedry, Sarkof*gi rycerzy, co bili się górnie! Gasną światła w teatrze i milknie głos Fedry, Co staje skamieniała na swoim koturnie. Księżyc cienie w dziwaczne kształty powyginał I srebrna smuga płynie przez sale zamkowe, Przez Luwr śpiący przechodzi ogromny kardynał I w swym płaszczu czerwonym kryje dumne głowę. Ach! tylko jeszcze jeden krótki krzyk rozpaczy, I miliona nóg tupot już słychać w pobliżu. I święta Genowefa spłakana zobaczy Zwycięskich barbarzyńców w twych murach, Paryżu. Gdy dźwięk Twój poza miastem coraz się oddala, Na plac Zgody bez końca wojsk ciągną kolumny. Patrz! Oto wjeżdża człowiek, co kościoły kala I wielkim bohaterom zagląda do trumny. On bluźni: "Cóż się teraz oprze mojej mocy, Gdy to miasto uklękło wśród mych armat huku?". I tylko Twoje echo rozbrzmiewa po nocy I budzi jakieś mary na paryskim bruku.