Zipera - Do Roboty lyrics

Published

0 191 0

Zipera - Do Roboty lyrics

Do roboty, do roboty, do roboty najwyższy czas [Zwrotka 1: Fu] Pusta miska, piana cieknie z pyska Jebać widowiska, przycinam z tego, otwieram igrzyska Robota z dnia na dzień, portfel na tym zyska Cena nie gra roli czy wysoka czy niska Pieniądz to życie, bo on energię wyciska Kroi, kosę w łapie ściska, ochrania wszystko Nie zostawia ogryzka dopracowany dzień roboczy jak Schindlera lista Kary, kary się nie obawiaj lecz trwa teraz Nie przemawiaj, bo chodzi o to, harować całe życie Podwładnym systemu być idiotą czy skąpym skurwysynem Legalnym flotom, czy wytrzymasz tempo czy skończysz z tą robotą Jesteś rodziny wzorcem, jak powiążesz koniec z końcem Zarobisz na obiad przecież jesteś ojcem By dzieci mogły rosnąć, kombinować flotę Czekasz na to w łapę by przywitać złote Czy to dziwne, do roboty [Zwrotka 2: Pono] To do rodaków chłopaku, nie hamuj swego rozwoju Do boju, niezależnie od nastroju Rano wstajesz do roboty chłopaku Śniadanie spakuj w drogę Mówisz robię co mogę, zarobię, kupię coś sobie Odłożę może ze dwie stówy, szamę do lodówy To nie dużo jak za taki czas harówy Lecz do roboty będę parę złoty się zdobędzie na oriencie Ma przyczynę, ma na względzie swą rodzinę [Refren: Muniek Staszczyk] Marne to robotnicze życie Picie, robota, robota, picie Lecz przyjdzie czas kiedy kamieniem Rzucim z naszym pozdrowieniem Masz kłopoty to do roboty Tracisz złoty to do roboty Szukasz idioty to do roboty Do roboty nie masz ochoty [Zwrotka 3] Aby zebrać plony trzeba zasiać ziarno Na pewno warto, bo nie ma nic za darmo Czas powiedzieć twardo, do roboty Start to mobilizacja kontra bezrobocie Rozpowszechni to hasło w narodzie Aby się utrzymał na głębokiej wodzie Mobilizacja kontra bieda Nie jest lekko, ale żyć tu się da Mimo to hajs nie spada z nieba Widać po odcisku na ręce Każdy chcę ominąć nędzę Ile się nauczę tyle zaoszczędzę Mobilizacja kontra lenistwo Łatwo pójdzie, bo łatwo przyszło Mobilizacja kontra zainteresowań brak Ranga wyszczupla dalszych perspektyw szlak Tyle jesteś wart ile od siebie możesz dać Pytanie na ile cię stać? [Zwrotka 4: Pono] Jak za godzinę ma płacone Zasmucone czoło zarobione ciężko I tak około połowy mu wezmą Nie są następną ofiarą, jego karą jest życie To oszustwo, takich ludzi jest tu mnóstwo Do roboty, bo głód i ubóstwo jest blisko Więc zrób coś co wszystko zmusza cię do roboty Więc ruszaj się, bo lek na kłopoty to hajs Dla mas narkotyk, do roboty [Ref.] [Zwrotka 5] Spójrz przez okno, ludzie mokną Ktoś się potknął, pech go dotknął Jest niemądrą rzeczą Tłumaczenie się sytuacją bezrobotną Lepiej zajmij się pracą owocną Nie czekając na pomocną grabę To wyjście słabe, myślisz, że mam labę To już głupek, też mało złotówek Też dopada smutek, a skutek nazw izb z wizytówek Gardzącymi tymi z mlecznych stołówek Mówią wyrzutek jak go nie nazwą Dla niego ratunek, bo się nie chlasnął Na życie własną jazdą patrzą Do roboty, do roboty [tylko tekstyhh.pl] Nie doczekasz nigdy sumy obfitej Takie prawo rządzi w Rzeczypospolitej Tylko 4-0 % ludzi żyje w dostatku Patrząc zbiera haracz w postaci podatku Musi się działkować, nie dostanie spadku w dodatku To wszystko cię przerasta całej tej melancholii Zakopujesz pieniąchy w ogródku swoim A serce boli gdy zerkasz na rachunki Coraz to coraz walisz mocne trunki Coraz to coraz uzależnieniem porachunki Zarobek na [?] jak pierdolone ćpunki Pieniądz jest jak gówno, trzyma dupy krótko Długo się nie nacieszysz odpłynie szybciutko Do roboty, robić tego nie każę Głupota kwota razem idą w parze, do roboty [Ref.][x2] [Outro: Wszyscy] Marne zarobki Do roboty za grosze Marne to robotnicze życie Picie, robota, robota, picie Lecz przyjdzie czas kiedy kamieniem Rzucim z naszym pozdrowieniem Tak, tak, tak