Zielichowski - Święty lyrics

Published

0 270 0

Zielichowski - Święty lyrics

[Zwrotka 1: Jimson] Szczerze, są powody wszystkich tych decyzji Bezcenne poranki, potem dni, w których śpisz Wydłubuje z oczu śpiochy, chcę znowu poczuć Krew buzuje w żyłach, dziewięćdziesiąt dni stycznia Jest miłość, nadzieja, jest transport W peryhelium planet, zwykłe Vis-a-vis Bezsenne dni i noce, w których śpisz Bo jest zima, co zmienia nas w lato Zrobiłem swoje, na nogach stoję Mam znów dwanaście lat, mamo, kup mi rower Niewinność nas zmienia na starość A błędy to dziś w Real View kocie łby I don't give care już co myślisz i Mam nogi na poręczy, resztę na balkonie Mam grzechy na sumieniu, nadal flow na mikrofonie Ktoś coś z boku pierdoli, lecz nie zna się na rzeczy Są ścieżki, które trzeba przejść i dni, które przeżyć Duma, którą trzeba zjeść i wstyd, który przepić Powiedział Spike Lee - dziś rób, co należy To, na czym Ci zależy, to, na czym mi zależy Umiem pisać tak dobrze Nie muszę nawet mówić tych słów, które piszę Jest ryż, białe wino i znów słyszę ciszę I czasem tylko, kiedy pada deszcz, to tęsknię [Refren: Ober x2] To takich dwóch, stoją tu w mroku Nie jeden chuj chce tych słów wokół Ze wspomnień będzie popiół, stój w szoku Przy bloku, wśród kroków, na zgliszczach (moich kroków) [Zwrotka 2: Ober] Rest In Peace, kiedy mówię o zmarłych Kruki już dotarły, dając znak do wymarszu Mijam konsekwencje na rogu pobliskich ulic Wciąż dociekam prawdy, tak daleko od startu Nie chcę kupić marzeń, stworzę własne I jeszcze dziś, nieważne, jak będą brudne Widzę je od rana, kiedy rana rodzi krew Wszystkie drogi są trudne, kiedy w żyłach rządzi gniew Ludzie chcą jak najwięcej jak najmniejszym kosztem Wkurwia mnie ten surrealizm, jak malował Dali Już nie zbieram followers'ów, idę sam, bo dorosłem Sprawdzam siłę moich wersów, punktując cię jak Ali Pamiętam co jest dobre, mimo że nie jestem święty Pamiętam, czym jest postęp, mimo że popełniam błędy Pale za sobą mosty, kiedy biegnę przed siebie Sam do końca nie wiem, kto patrzy na mnie z góry Na niebie ciemne chmury, nie zostawię cię w potrzebie Swoje trzeba przeżyć, więc nie wnikaj mi w szczegóły Bo chociaż nie mam dziar na ciele, daję ciar tak wiele Stoję sam na czele, to mój własny challenge Wszystko ma swój dźwięk i własne odbicie w jutrze Zamiast twarzy w lustrze, widzę liście listopada Każde to wspomnienie i o tym jak człowiek nisko spadam Mam debet na sumieniu, spłacę, go kiedy umrę [Refren: Ober x2] To takich dwóch, stoją tu w mroku Nie jeden chuj chce tych słów wokół Ze wspomnień będzie popiół, stój w szoku Przy bloku, wśród kroków, na zgliszczach (moich kroków) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]