Zbylu - Nieporozumienie lyrics

Published

0 158 0

Zbylu - Nieporozumienie lyrics

[Zwrotka 1: Solar] Miała swoje mieszkanie, wiesz czasem wpadałem Ale miałem nadzieję, że ona tego nie zrobi To niby był związek, ale zawsze jest ale (serio?) Każdy facet musi czasem popierdolić Jest okazja to korzystasz, lepsze to niż ręka Więc razem na wagarach uczyliśmy się biologii Wszystko spoko, gdyby nie kwestia podejścia Które było nieco luźniejsze z mojej strony Ona miała plany i mi wyznawała miłość (Czujesz to samo?) Kurwa głupio mi się robiło Ale, weź mi znajdź chociaż jednego typa Który wybierze drugie, wybór : s**, matematyka Interesuje Cię głębsza część historii? Na czczo track dziewiąty, serce na dłoni Później był żal, ale czemu NIE, nie wiem Najwidoczniej to nieporozumienie [Refren: Danny] Przez szepty krzyki, krzyki Na wieczór znów siedzę sam Porwane nici (nici), porozumienia nam brak Popsute szyki (szyki) przez zazdrość, albo psychiki stan Jak narkotyki, te wymówki, niedomówienia i fałsz [Zwrotka 2: Białas] Myślałem co u niego, jak tam? jakie ma plany? Za dwie godziny, zadzwonił do mnie nasiekany Mówił, chuj w postanowienia i rozsypał to co miał Bo w sumie to nic nie miał do stracenia Dzwoniła jego dupa, od paru dni go szuka Dlaczego znów oszukał (co jest grane?) Spędziła wieczór sama, on pośród koleżanek Co lubią być naćpane i wszędzie chodzą same Gdyby to wiedziała, pewnie sama by odeszła Ale myśli, że koleżka siedzi przy koleżkach Oni tylko piją i gadają o zadymach (Czemu woli ich?) Zastanawia się ta świnia A chłopaczyna wyluzowany, dobra morda Ma swoją ścieżkę w życiu i właśnie ją wciąga Ona tak zakochana, że aż odstawia jedzenie On też, ale nie z miłości (nieporozumienie) [Refren: Danny] [Zwrotka 3: Danny] Nieważne czy masz starą Nokię, czy smartfona Nadal klikasz, czy szurasz po ekranie? boisz się go porysować Pisz do mnie po polsku, jak minut Ci szkoda Unikaj słownika jak ognia, albo czytaj co tam sobie dodał Agata, Aneta, Ola niby tylko imiona Póki nie klikniesz wyślij z myślą: Boże to nie ona! Gdzie to anuluj, Jezu przecież zna ją żona Ile razy można się tłumaczyć, że to książka kontaktowa Słowa, łapałem na nich się nie jednokrotnie Chcąc dodać pikanterii, pchałem się taranem w chłodnie Ratunek: żart, zero błagania o come back Czas start, składam fakty i buduję historię Stara znajoma, kiedyś coś łączyło nas pozornie Klub, ona wczoraj wpadła tam na jakiś koncert Kilka słów o pracy, jak jej się układa z chłopcem I ten zboczony SMS, był tak naprawdę od niej Pomyślałem, że pokaże Sylwii, jej współlokatorce Że to gówno prawda, wtrącę o miłości i w ogóle Wierzysz czy nie przypadkiem trafiło to do Ciebie Proszę nie gniewaj się bejbe to nieporozumienie [Refren: Danny] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]