Zbylu - 7:00 - 9:00 - Sen/Poranek lyrics

Published

0 212 0

Zbylu - 7:00 - 9:00 - Sen/Poranek lyrics

[Zwrotka 1] Siódma mechanicznie lewa ręka Zrzuca budzik. Daj mi pięć minut Snu, nie każ mnie budzić, nie chce do Ludzi. Ta w śnie była piękna, te błękitne oczy Z moim... w rękach. Coś nie tak bo mam Słońce na powiekach, w ustach posmak peta i Zawroty od lekarstw Siódma dwadzieścia mam stadium kreta To nie to co myślisz po prostu otwieram ślepia. Zanim kostka cukru rozpłynie się w Gorzkim płynie... chcę czuć że żyje! Przez ból, trud, wysiłek bez szansy na remake Chce chuć że żyje i zanim każdy z nas oderwie Swój fragment... Muszę wstać zanim znowu zasnę [Zwrotka 2] Ósma, serce Europy, wczorajsze tosty Czyjaś paczka ekstra mocnych, na stole Dwadzieścia złotych. W drodze do kuchni Znajduje kolczyk. To płytkie że te trofea zbieram Od wiosny. Nim zapytasz po nocy czego na prawdę Nie chce, wiedz że sypiając ze sobą nie chce być Twoim więźniem.Patrzę w lustro. Kim jesteś? Mateusz, nie umiem kochać to cały sekret Nie wiem jak mam iść i jak mam obudzić w sobie To uczucie. Pośród prawd o samym sobie od Których próbuje uciec. Między śniadaniem a Słuchaniem tego, że jestem fiutem. Nie wiem Czy, czy potrafię tak jak wszyscy. Spędzać w pracy Czas od dziesiątej do szóstej. Na razie żyję z oszczędności składanych na półce I między ósmą a dziewiątą wierze w sukces