Zamot - Podróżnik lyrics

Published

0 262 0

Zamot - Podróżnik lyrics

[Bridge: MŁD] Kawał drogi za nami Aha Jestem Starszym Bratem Byle do przodu [Zwrotka 1: MŁD] Urodzony w WWA, siedem lat i zjazd na bloki, ziom Z Bródna pod Garwo, ojciec chciał swój hajs zarobić (co) Po nastu latach szczyla stamtąd chciałem uciec To kręgosłup moralny, kształtowałem właśnie w [?] I uciekłem, głód na życie coraz większy był Wracam do Wawy, Żoli district, szukam pensji, Ty Despero gęsty styl, chrześniak mój świat powitał Pokój mu zwalniam (ta), żegnam i Wolę witam Tam słabo raczej, pamiętasz JotACe? Grzyb wpierdalał nam ściany, łapiemy lepszą pracę Siemasz Jacek (czołem) i ląduję na Starówce W pamięci Anglia, Szwaby, żebym wiedział jak żyć wkrótce Wczuty w bruk łapię respekt do Warszawy Gdzie jak chuj Legia wiecznie ma z KSP swoje sprawy Wtedy żonę poznaję Miłość kwitnie, jest okej Razem już składamy klocki, tak wbijam do Wesołej (co) Podróż kończę (proste), ciułam już na własny kwadrat Byś na Śląsk mógł wpadać i jak żyje Starszy Brat mógł sprawdzać Warszawski styl, ale Hucką chwalę dzielnię Nim to nagram przeprowadzę się do Bielska-Białej pewnie Mentalną rzeźnię robiąc, żegnam tym wersem Suburbia WWA, MŁD już tam gra pewnie W mieście innym, wporzo Jak Adam żegnał Gorzo Jedna miłość moim ludziom, witam Śląsk i kończę pogoń Mieszkam z żoną, dzisiaj zwiedzamy szczyty Beskidy, mam za oknem[?], świat jest mój, mentalny wytrysk Labirynt za mną, los zostawiał miny w przejściach Dziś spokojnie idąc łapię relaks w miłych miejscach A dalej? Jak dam radę prozie życia Znów spiszę swe historie, [?] na tych bitach Świecie witaj (witaj), z wiarą w siebie lepiej trochę 81' lat 30, MŁD podróż kończę, kończę [Skrecze: DJ Krug] [Zwrotka 2: Kedyf] Wchodzę z Krótkiej obok Niepodległości W Narutowicza wracam zdrowo, mijam Plac Wolności Gdzie kac był jedną z oznak dorosłości Kurwa mać, sepleniących warg niezależności Gdzie spaw bębnił o parapet Sąsiadera wytykała matce "Paweł powinien mieć tatę" Mama napotykała niewdzięczność dziecka Dziś nie muszę kłamać, pamięć podręczna jest kiepska Palenie gumy, pękanie gumy Pękanie i pękanie z dumy klękanie i oportunizm Tyle lat, tyle dat, tyle miejsc Tyle dałem z siebie, tyle klęsk Tyle triumfów, tyle Ciebie, nieważne którym byłaś z punktów W moim życiu i Ty masz na imię - nie wiem Pamięć zawodna jak diabli, rozterki tym rzadsze Europa wschodnia, Dublin, Berlin, chcę to zatrzeć Ludzie z tych miejsc fundują mi podróż Przez twarze, cipki, graby wyrazistą jak sitodruk Tu propsy bierze Kę, rap jak dziennik Przeżycia, dobrze że są - piszemy [Skrecze: DJ Krug] [Zwrotka 3: Zkibwoy] Sprężyna 83', 1-7-8 w metryce Gorzów całe życie, witam z zachodu jak Słubice Kończę dzieciństwo na koszu, kończę studia na boku Chcę, kurwa, w końcu wyjść z bloków Widzę Paryż, Berlin, graffiti na pełnej kurwie I mentalne różnice, bywam tu i ówdzie Biorę kurs na Ww-ę, koszykarskie obuwie Determinacja w bani, wielki-mały świat łobuzie Łapię robotę, pierwszą, drugą, staję się sługą Daję wszystko na to gówno, tylko słabi się ugną Po paru latach, dramatach, przestaje być trudno Urlop z żoną, Amsterdam, Czeska Praga jest cudo Życie ma tu sens, dopóki jest podróżą Dopóki miejsc jest dużo, a dystans daje humor Dopóki wędrując z miłością, nigdy nie tchórząc Ludziom nie wróżąc niczego, prowadząc to z duszą [Skrecze: DJ Krug]