Zaburzenia - Uwarunkowania lyrics

Published

0 396 0

Zaburzenia - Uwarunkowania lyrics

[Zwrotka 1: Tusz Na Rękach] Wychowani w latach dziewięćdziesiątych Patologia, klaustrofobia horyzontów Poglądy jak bloki - odlane z jednej formy Wąskie jak klatki schodowe do remontu Ściany tak cienkie, że uszu mieć nie muszą Poza tym mają głos, czuję jak mnie duszą Wieczorami kiedy on wypił trochę za dużo Ale na szczęście w niedzielę idzie pracować nad duszą Sąsiad, który mówił mamie żeby nie brała rozwodu Bo bez męskiego wzoru będę h*moseksualny Historia jak zwykle przybrała dziki obrót Bo to jego syn stał się społecznie łatwopalny Starszy brat kumpla z piaskownicy - Olek Po szkole uczył nas jak przeładować pistolet Mówił, że w filmach pokazują bardzo mało prawdy I że w moim wieku sypały mu się portfele z nogawki Wzorzec - każdy dobry, jeśli nie masz innych Mówię o tym męskim: tendencji do bycia winnym Poszukiwaniu siebie za krawędzią cienkiej linii Bodziec - każdy dobry, byle intensywny Ta generacja tworzy tarcie, świat się zmienia coraz bardziej A moja rola to mówić o tym otwarcie Jestem głosem pokolenia - kilku osób w kilku miastach Wszyscy mamy zaburzenia i ciężko nam dorastać [Zwrotka 2: Tusz Na Rękach i Magda Wac] W świecie pełnym nienawiści Oddychając dla miłości Nie chcemy żyć dla korzyści Wciąż szukamy bliskości Choć coraz częściej jest trudno Zostać przy zdrowych zmysłach Walczyć o lepsze jutro Gdy pogrąża nas fikcja Mało kto mówi o uczuciach Częściej o innych ludziach O ich statusie i ciuchach Wizja naszego szczęścia jest krucha Błądzimy - już nie dzieci i nie we mgle Noc rozświetlają neony w tle Uczę się, że nie wszystkie demony są złe Bo to ludzie częściej chcą wypić ze mnie krew [Zwrotka 3: Tusz Na Rękach] Lubię mówić o słabościach W ten sposób oczyszczam z nich serce Wracać do chwil które kiedyś kształtowały moje wnętrze Kilkanaście lat wcześniej, w licealnej szatni Przemycone flaszki wyciągane z nogawki Kieliszki za współudział, pożyczone od sprzątaczki Trzymane w magazynku do specjalnych okazji Inicjacji. Wtedy przestałem być kotem Przerwana lekcja muzyki, tak waliło polmosem Ale czułem się super. Gorzej o poranku A potem znowu super bo byłem członkiem gangu Nocne graffiti malowaliśmy na ścianach W bluzach z kapturem, vansach i lenarach To był bunt, na szarą rzeczywistość zamach Efekt - piękne uczucie być wyjętym spod prawa Pierwszy raz, bo drugi raz nie jest już tak ekstra Na tyłach radiowozu, czując lekki niesmak Nie byłem pełnoletni, więc pyskowałem. Nie strasz Jak blefowali, że mają dowody na zdjęciach Tak szukałem akceptacji Myślałem, że znajdę ją w grupie Przy pomocy psychoaktywnych substancji Dobrze, że w porę udało mi się uciec