Wojciech Przybylski - Knajpa morderców lyrics

Published

0 197 0

Wojciech Przybylski - Knajpa morderców lyrics

Nie szukaj drogi, znajdziesz ją w sercu... Smutna jest knajpa byłych morderców Niech Cię nie trwożą, gdy do niej wkroczysz Płonące w mroku morderców oczy Nieważny groźny grymas na gębie Mordercy mają serca gołębie Band, armii, gangów i czarnych sotni Wczoraj - rycerze, dziś - bezrobotni Pustką i chłodem wieje po kątach Stary morderca z baru szkło sprząta Szafa wygrywa rzewne kawałki Siedzą mordercy, łamią zapałki Czasem twarz obca mignie - i znika Zaraz się dźwignie ktoś od stolika Wróci nazajutrz z miną nijaką Bluźnię*** na życie, postawi flakon Każdy do niego zaraz się tłoczy W krąg nad szklankami błyskają oczy I zaraz każdy lepiej się czuje: Jeszcze morderców ktoś potrzebuje! Może nareszcie któregoś ranka Znowu się zacznie wielka kocanka I dni powrócą godne zazdrości Gdy płacić będą za przyjemności Znów w dłoni, zamiast płaskiej butelki Znany kształt kolby od parabelki A w końcu palca wibruje skrycie Jak łaskotanie: tu śmierć, tu życie... Wracajcie, słodkie chwały godziny Sławne gonitwy i strzelaniny Tak tylko można znowu być młodym: Zabić - i z dumą czekać nagrody W knajpie morderców gryziemy palce Żądze nas gnębią i sny o walce Ale któż dzisiaj mordercom ufa? - Więc srebrne kule śpią w czarnych lufach Zmazując barwy lasom i polom Mknie balon nocy z knajpy gondolą Kiedyś tak jasno, a dziś tak ciemno - Wroga nie widzę, wroga przede mną Rwie łeb od tortur alkoholowych Lecz wśród porcelan i rur niklowych Człowiek się znowu czuje półbogiem Bo oto stoi twarzą w twarz z wrogiem Kula jak srebrna żmija wyskoczy W lustrze nad kranem zagasną oczy Czoła morderców skry potu zroszą I milcząc ciało za drzwi wynoszą... Gdy bije północ!