Chyba każdy z Was odpowie, Kto to byli Kolumbowie, Jaki zapał mieli w sobie, jaki gaz, Odkrywali nowe lądy, Obalali stare rządy, Znajdowali bystre prądy raz po raz! Potem w ogorzałych twarzach Trochę przygasł i poszarzał Przygód blask, co kiedyś iskry z oczu niecił, Potem Kolumb z Kolumbową Kupił szafę orzechową, No a potem... To już tylko mieli dzieci! Dzieci Kolumba, dzieci Kolumba Dziś już są dawno dorosłe, Przygód nie znają, przed sobą mają Drogi przetarte i proste! Szlak wiedzie jasny: tędy i tędy, Nikt się nie waha ni chwili... Nawet na własne nie stać ich błędy - Starzy je dawno zrobili! Łatwiej im zbiera się na śmiech, Niźli na chęć do wielkich przemian, Bo spójrzcie sami: jak tu, ech - Stojąc na ziemi - krzyczeć: Ziemia! Kiedy się darzy, gdy miska pełna, W drzwiach tęgich kawał łańcucha, Głupcom się marzy fal biała wełna I pod nogami łódź krucha! Chyba każdy z Was odpowie, Kto to byli Kolumbowie, Jaki zapał mieli w sobie, jaki gaz, Często tłukli się morzami Dziurawymi szalupami, Częstowani kopniakami raz po raz. I ufali, i wątpili, I bluźnili, i wierzyli, Że im los, ich piękny los to wszystko zlecił, Tak przemijał rok po roku, Wreszcie przyszedł święty spokój, Wtedy właśnie... Kolumbowie mieli dzieci! Dzieciom Kolumba, dzieciom Kolumba Niespieszno w drogę daleką, Wielka przygoda, jak morska woda, Z wolna przez palce przecieka. Lecz chcesz czasami krzyk za plecami Słyszeć, że droga nie tędy! Jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła I stać na własne cię błędy! I wtedy - cichnie głupi śmiech, Ktoś wzniesie głowę ociężałą I myśli sobie czasem - ech, A może dla mnie coś zostało?! Nadzieja świta i nieodkryta Ziemia się w dali uśmiecha, Aż ci się wszystko zmieni w stół, w miskę, W drzwi, w tapczan, w szafę z orzecha! W drzwi, w tapczan, w szafę z orzecha! W drzwi, w tapczan, w szafę z orzecha!