Wizja Lokalna - Znicze lyrics

Published

0 175 0

Wizja Lokalna - Znicze lyrics

[Intro] Znicze gasną... SKOR WL Znicze gasną... Znicze gasną... Wczoraj czułeś smak ust i puls, dziś nie czujesz nic już Róż zapach jak uczuć atrapa zamiast słów Lub głuchy krzyk, światła szept, znów poniżej asfalt Znów listopad jak duch usiadł na ławkach a czarny kruk Rzucił liście na wiatr jak wiatrak goni chwile, w agonii Choć traci siłę w monotonii roni łzy Dziś diabeł wręczył Ci w jedną stronę bilet myśli Zamierzchłe źrenice ukoi zapalonym zniczem Krzycz, niech znicze zgasną, choćby na moment Zanim styczeń miasto pokryje ulice chromem A czerń jak omen dla kontrastu przyniesie żałobę I rozłoży jak cień pod grobem liście listopadowe Ktoś odlicza dobę, kto inny odbiera życie sobie Gdzieś los gęsty jak wosk łzy kładzie na nagrobek Jak krzyż na ramie, gdy zwiąże sny z opętaniem Twoje imię nosi kamień, na wieki wieków pamięć Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną Wiatr znieczula, życie rodzi się w bólach, Ty... Daj mi żyć gdy akurat nie mam sił by... żyć... taka natura... świat o kulach cię otula by skosztować ludzkiej krwi, gdy życie drwi z nas, karmię wstyd, skoro świt Marszczę brwi zanim wyznam ci Proszę otrzyj łzy! Może proszę o zbyt wiele, ale czuję to co ty Milcz! Proszę zrozum w końcu Zapal znicz i odejdź, oderwij dłonie od nagrobku I płonę w środku w czarnym słońcu, gdy zazwyczaj Martwa cisza jak w zarodku dusi ciepłym światłem znicza Żyj! Daj im pamięć, która kwitnie Zostaw duszę, oddaj serce, nim wiatr zamiecie liście żyj, dam ci tylko słowa Ciśnij grudą na te słowa i na wieki pochowaj Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną Tu ból oddycha aksamitem Jesteśmy tylko ciszą, białym wierszem pełnym czarnych liter Odbitym mitem, gdy lustro gubi geometrię I gasnącym zniczem, na porywistym wietrze Czujemy dreszcze, gdy szkło spowija mróz Od stóp do głów, aby puls uczuć czuć By, wewnątrz tu, gdzie knot jest życia ścieżką Zamieszkał płomień, topiąc wosk wiary w nieśmiertelność A gdy jest ciemno, tak jak tej nocy Przynosił ciepło i gorzki smak tęsknoty Za tymi których dotyk, stał się tak nierzeczywisty że bezsilność spłynęła, łzami poprzez policzki To wiatr zgubnych myśli, pada deszcz nagłych zmian Gasząc nas, nim wypalimy, nasz czas do dna To wiatr zgubnych myśli, pada deszcz nagłych zmian Gasząc nas, nim wypalimy, nasz czas do dna Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną Szkło, a w nim życie i cała jego wartość Wosk, topi się jak wiara w normalność Knot, płomień daje nadziei światło Wieje wiatr, znicze gasną