Wiro - Małe dzieci lyrics

Published

0 133 0

Wiro - Małe dzieci lyrics

[Zwrotka 1] Kątem oka obserwuje jak na Twojej twarzy Trochę nieśmiały maluje się uśmiech Ale ciągle wpatruje się w bluzkę I tak naprawdę nie wiem skąd nasze kłótnie [skąd?] Chyba z tego że to nie tania historia z romantycznej komedii A ciężka batalia i nie chce się wierzyć Że niektóre pary w miedzy czasie poległy Chyba po prostu nie było nam po drodze Mimo to przypadliśmy jakoś sobie Szkoda tylko ze tak późno, ale dlaczego to znasz odpowiedź I pewnie dlatego też, że oboje mieliśmy jeszcze rany do zszycia Ale nie powiesz, że nie zaczęło się Od rzuconego tam w pracy "Co słychać?" Żadne z nas nie, nie podejrzewało, że tak skończymy na wstępie Liczne melanże do późna Nie tak od razu kochanie wieczory namiętnie Myślałem dobra ona pewnie też mi powie Daj se spokój z miłością Ale widziałem w jej oczach mówi nie prawdę skrywając w środku samotność [Zwrotka 2] Parę miechów później [taa] Zgubiliśmy gdzieś po drodze wspólny język Jak to do kurwy nędzy myślałem, że jest spoko Został jebany ból i nerwy I marzyłem o wczasach z nią na plaży zachody, Korsyka Ale wyszło jak zwykle Jak mam z kimś się związać na dłużej To mam z tym nie wnikaj I pytasz sam siebie kto, kiedy i gdzie Popełnił tu błąd nikogo z nas nie obchodziło już to Gdy pijany po ścianach błądził mój wzrok Zgubić się łatwo ale tak zawsze jest Do błędu przyznać ciężej I to głupie wrażenie, że coś mi spierdala I ciągle kurwa mać i omija mnie bez niej [taa] Omija mnie bez niej No bo sam już chyba chciałem święty spokój Ale jakbyś wiedział co się stało później No to sam byś kurwa był tu w ciężkim szoku I kiedy wydawało się, że już szanse mamy mniejsze niż w lotka Od niej krótki sms: "Będę na centrum Możesz za godzinne się spotkać?" Poszliśmy na piwo i wiesz stres był większy niż wcześniej Czy ona ze mną być zechce? Możemy razem być jeszcze? I nie wiem na prawdę czy jakaś logika W ogóle jest w tym kochanie Dwa miechy później od sms'a Wynajęliśmy razem na centrum mieszkanie [Zwrotka 3] Chyba spotkało nas szczęście niemałe Na 43 metrach mieliśmy problem żeby się chociaż na chwile od siebie oderwać I to był jedyny nasz problem Wtedy reszta nie istniała wcale Jak mieliśmy wolny weekend I wpół naga z uśmiechem zalotnym przekręcałaś zamek I było to piękne obserwowałem jak Twoje otwiera się serce i łączy w tle nas muzyka Do tego te długie spojrzenia namiętne Wtedy coś zmieniać niechętnie Chcieliśmy marzenie mieć wielkie Bo co Nas rutyna obchodzi Mówiłaś nie spadło nam z nieba to szczęście W zwolnionym tempie widzę flashbacki Jak się tam cieszysz mocno też kilka takich za mgłą Jak ze złości na mnie powieki od łez ci mokną Do tych złych chwil nie chcę się cofać I nawet jak było najgorzej to wiesz, że Cię kocham Choć moje serce zostało tam, to nie przykręcę się w blokach Trochę tych kłótni było na kwadracie nieraz Szły obelgi srogo jak w środku nocy zaczęliśmy w nerwach trochę pijani oblewać się wodą I pewnie po drodze to nie raz chciałem zapisać ten przepis ale na szczęście bez niego nadal cieszymy się sobą jak małe dzieci [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]