Whitehouse - W górę jadę windą lyrics

Published

0 203 0

Whitehouse - W górę jadę windą lyrics

W górę jadę windą sobie A wokół mnie pisk, rozpiździaj i krzyk A ja wybrałem inną drogę Naciskam przycisk, jadę prosto na szczyt x2 Mam swoją drogę, słowem tworzę modę, jestem szczery Wchodzę z słów korowodem, to jest KODEX numer cztery Pamiętasz? pierwszy KODEX, proces, potem był wyrok Te nieprzespane noce, gdy potem zlewałeś wyro Pamiętasz? godzinę zero, nieco styrany Merol Przyjeżdża słów tyralierą, lider liter, tyran jak Neron Tysiące słów, setki rymów, tyrań z Matheo Powracam znów dziś z Laską i Magierą! Historia zatacza koło, mój rap ma już w chuj lat Jak nas nie znasz to weź se nas wygooglaj Wiedziemy good life, kotów paru wśród nas Gadka brudna, Laska, weź mi loop daj Jestem Gural, pod nogami grunt mam A głowę w chmurach i betonowy blues gram Robię biznes, worek nowych bluz mam Bo widzę w tym sens, dziś Wam go wyłuskam I już nie bluzgam, w ręce mam buzdygan Złoto z ust wylewam, wciąż w chuju gusty mam Flow tłusty mam, złotousty szpan, w rapie 6 dan Skurwiele wiedzą, w chuj na tym kapusty mam Jebana dwudziestka, miała być szesnastka Tak mam, kiedy gra** mam, rap Wam cały czas gram! W górę jadę windą sobie A wokół mnie pisk, rozpiździaj i krzyk A ja wybrałem inną drogę Naciskam przycisk, jadę prosto na szczyt x2 Chcesz rapu? nie ma problemu, jestem z Harlemu Bo urodziłem się w podziemiu jak w więzieniu 2Pac Nie palę głupa, to nie umpa-umpa disco Ja liczę utarg, skurwiele chcą, żebym upadł nisko Mimo wszystko, kocham tę robotę Rekin w ławicy płotek, chuj wie co będzie potem Don i Biały Dom, zgarniamy cały plon O naszych hejtach wciąż krążą kawały, ziom Nasze kanały to: ulica, ludzie, blok Mamy wspaniały flow, gramy przez cały rok Don i Biały Dom, zgarniamy cały plon O naszych hejtach wciąż krążą kawały, ziom Nasze kanały to: ulica, ludzie, blok Mamy wspaniały flow, gramy przez cały rok Zgiełk niczym w ulu dla tych osiedli murów Gram, skwar, jak Urugwaj, człowiek z marmuru dwa U Babilonu bram trwa bitwa z Uruk-hai Bum jak w Kabulu, rest in peace Guru (Vnm) Znowu nie mogę spać, chyba potrzeba mi mocnego leku Za oknem śnieg, zapierdalam w R-maxach do nocnego sklepu 0,3 sobie opierdole z wodą nie z sokiem Choć w robocie będzie głowa mocniej boleć Luźno wychodze z domu, czuje chłód bo Lód pod podeszwą ale chuj w to Jutro trzeba znów robić sos przez który wylano wiele łez Bo przeliteruj sos wyjdzie s o s Wóda już polana w kielon jest Krople etanolu mienią się Ale nie jak tęcza nie W siebie wlewal je Te refleksy potem męczą mnie Aż mówie do sumienia pierdol się Czy naprawde tak wiele chce Spokojny sen o mnie niewiele wie Nie spie a łóżko robie sam, może ściele źle Ty te zabobony jebie je W samego siebie lub wierze Bóg nie zobaczy mnie w niebie nie 0,3 poszło, myśli zwolniły tryb mocno Wyłączam lampę, wtedy gaśnie mój mikrokosmos Myśli milkną, ulga soptkamy się przed kolejnym snem Do jutra