[Verse 1] Mam 22 lata, życie przede mną, od dzieciaka Czułem głód świata i nadal się nie nażarło dziecko Ten świat zabija pewność, zabiera resztki wiary Ale silni idą tam gdzie słabi nie mają odwagi I mówią to czego słabi się wstydzą Pokaże ci moje słabości by wynieść je na poligon I zrobić (huk) przy okazji zamknąć usta ignorantom Zresztą dawno już odciąłem na nich ucho jak Van Gogh Spójrz ile talentów co dzień mijasz w mieście Ile z nich nigdy nie wyjdzie na światło dzienne Sekret ludzi niezauważonych, nie bądź głupi Otwórz szuflady, niech wyrzuci wszystko aż po sufit Nie wiem co wolisz, ja wolę pobiec na Olimp Do woli potencjał gonić, co boli pożegnać bo nim Przeminę nie mogę pozwolić na złożenie broni Ej, trzeba jakoś odrobić ciągłe trwonienie godzin To się nie godzi, więc wziąłem te kartki w ręce Możesz mnie skarcić, ale najpierw spójrz na siebie I zamknij gębę, muszę zrobić więcej, rap to tylko cząstka Zmieniam życie na lepsze zaczynając od środka [Refren] Po raz kolejny robię pierwszy krok Potem następny i następny Jeśli jak ja chcesz tu zmienić coś Powiedz, że wierzysz w to, że wierzysz w to [Verse 2] Świat stał się inny i dziś z tym nie czuje się dobrze Ale to nie znaczy nic, muszę dotrzeć gdzie on jest Ponownie rzucę słowa na wiatr, a gdy nas pogania czas Nie ma wyboru, musisz stawiać na Przyszłość i ogarniać naraz wszystko A gdy ogarnia marazm, padasz jak z przegrzania Windows Tu wstawaj z rana szybko, patrz na syf co przesłania Ci wzrok Trwaj w tym gównie giń, albo poskładaj szybko Się, i nie ma co się nawzajem głaskać po głowie Tu nie będzie dobrze jeśli nie znajdziesz oparcia w sobie Sam, swoją drogę mam i przejdę ją choć spadam na dno Ale mam coś w sobie co pozwala mi się zmagać z prawdą Dotyk śmierci, który każe robić ci coś jeśli Nie chcesz spieprzyć kwestii w sztuce egzystencji Skreślić łatwo wszystko, nie skreślam tego co mi łatwo przyszło Dzięki temu flow płynie jak prąd z tą samą iskrą W tej grze codziennej znajduje dla siebie miejsce I jeśli nie przejdzie przeze mnie więcej niż odrobina wielkiej Satysfakcji, to wystarczy, te kawałki Muszę dać ci smak ich, nie być jak rapu syn marnotrawny