Warszafski Deszcz - Ajajaj Te Melanże lyrics

Published

0 253 0

Warszafski Deszcz - Ajajaj Te Melanże lyrics

[Refren] Ajajaj te melanże, ziomboj [Zwrotka 1: Kaszalot] Ajajajajaj te melanże Tak spędzam czas nie jestem zrzęda Gdy Kaszal kolęduje to zapamiętaj Nie ma większej stawki niż kolęda Dziś czeka nas bibka, pójdę po piwka Dzwonek, to ziomek z naprzeciwka Więc razem super grupa Miękkie nogi, bylebym tylko nie upadł Rób tak, melanżyk dziś wieczorem Ziomboji ze mną biorę Na projekt, pękł nasz klasyk Póki nie starczy kasy Za ziomków raz, za babki dwa razy Wdech, wydech, TDF [Zwrotka 2: Tede] Wielkie Joł dom, południowa Warszawa Wielkie Joł ziom, o to ja fan zabaw Jak tu jest impreza, tak gadam Sza beze beza beza bezel sza bal laba W polu tym mówię innym slangiem Pij kurwa, pij, bujnem tutaj balangę Tankuję, o to jestem tankiem Będę tu dotąd aż baru nie zamkniesz Jest nas paru, ja z moją ekipą Idą za tym czyny, tańczymy clip walk I nie kończymy aż się zrobi widno Tak to się robić powinno, sziea Ja z moją grupą jadę grubo Zatem dziękuję znajomym klubom Kluby i my to straszne combo Ajajaj te melanże ziomboj [Refren] Ajajajajaj te melanże Ziomboj, jeszcze raz ziom [Zwrotka 3: Ben Benito] Giety, blety 100% natural Energia bez fety, no właśnie niestety Jak nie podoba ci się dym to odbij ty Tym zakazem nic nie zdziałasz ziomboj odpala Osobno czy razem, melanż w efekcie Dzisiaj dobrze radzę weź się koniecznie ubezpiecz Koniecznie, bo nie wiadomo co to będzie kiedy słońce wzejdzie No to co, no to jak, po browarku jak najbardziej Jak w zegarku ajajaj te melanże Czyli dwie godziny tyły spóźnieni z podziemi Do klubu, do baru, na parkiet po paru Nie czaruję karkiem, nie jestem więc wiem Jakie są moje możliwości mniej więcej Na projekt trzeba jeszcze wrzucić gości Zalet kości w pył, a ciałem za nim się robale Ale za nim to nastąpi [Zwrotka 4: Numer Raz] Słyszysz Baku dawaj ziom pij zdrowie WFD już siąpi Zajebiście wbiliśmy się na imprę Mógłbyś tu na chwilkę wstąpić z tym gwintem To początek, zazwyczaj pośpiech Sprintem, potem sobie pośpię jak już zniknę Jak na razie melanż przedni Wniknę w struktury bredni, to już pewnik Bardzo odpowiedni klimat Są tu młodzi gniewni, ale nie zadyma Gorąc chłodzi w tańcu więcej baunsu A ja, ja, ja już na krańcu DJ graj, graj do toastów Wielkie Joł, wielki nastuk [Zwrotka 5: RDW] Ubrany dobrze lecz nie elegant na ustawkę biegam Dzwonił kolega, rezerwacja czasu na melanż Ty masz konto to przez bankomat hajs pobierasz Masz to zbierasz, ja trochę kwitu wybieram z szafki Jakieś blaszaki, chcę dziś babki lepsze od Ashanti Mają być koleżanki, nie chcę robić wariacji Pełna kultura, poszedł procent w grozę Nie jest dobrze, trasa trochę się przedłuża Mam adres, to już blisko od stacji autobusa Szybciej się poruszam, kumple również W sumie suniem jak TŻW Jest chata, dwa piętra, a na parterze Kanapy, stół, palanty, chuj na nich kładę Przy kuchni takie ładne dwie panie więc przewijam gadkę Jedna odbija nagle, bo przybył jej facet A ja z czasem tracę szansę Bo coraz bardziej najebany wzrok i krok niekontrolowany I gdzieś znika mi ta księżniczka więc ja na piętro wbitka Dam se spokój dzisiaj, drzwi Na sypialny pokój otwieram A tam blondyna sączy drina Cholera, ej co ty sama, a ona załamana Bo jeszcze niedawno była zakochana Więc się przysiadam, sytuację badam Tyle sobie przypominam, opowieść się przerywa I z dziś na jutro finał, gdzie ja jestem, łóżko Podnoszę kołdrę cóż to obok siebie widzę mordę w chuj to Poranek kojota szybciej niż Toyota celi i tak ja znikam Na szyi malinka, ale lipa, myślę o tym krótko Mówię trudno, wieczorem jakaś wbitka I może lepiej się obudzę jutro, może będzie lepiej jutro, tak [x2] Ajajajajaj te melanże ziomboj