WalChuck - Pod Mocnym Aniołem lyrics

Published

0 90 0

WalChuck - Pod Mocnym Aniołem lyrics

[Interlude: Skretch] Znów zawitam tu... [Verse 1: Skretch] Opary mgły w tajemniczym lesie. Echo się niesie w eter Nie wiem, gdzie jestem. Co to za miejsce? Jest mi zimno przez podarty sweter Słyszę kolory, czuję odgłosy, widzę wilgoć i smród W niedzielę się żegnam w kościele, choć wiem, że znów zawitam tu Tłum drzew stoi przede mną Mój lęk panuje nade mną Ból i gniew są razem ze mną Muszę się zagrzać, bo zimno na zewnątrz Stukot butelek, kupionych w sklepie Spisany na straty. Spisany na zeszyt Już tego za wiele, daj czystą i widelec Spsiany na straty. Spisany na niebyt Mój umysł dawno już poszedł spać. Obecne ciało, lecz ducha brak Mój koniec łatwo wywróżyć z kart, bo łatwo dodać temu życiu barw Zginę w lesie, bo wątpię, że wcześniej w karetce uratują moje czarne serce jak oczy Minę szczęście, bo sądzę, że prędzej w łazience odszukają moje ciało wygięte; Lewy sierpowy Otwieram drzwi dla śmierci, bo nie mam już sił Opary mgły w tajemniczym lesie starczą. Już nie polewaj mi... [Bridge: Skretch] Boże, użycz mi pogody ducha Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego Żyjąc w teraźniejszości Ciesząc się bieżącą chwilą Przyjmując przeciwności jako drogę do pokoju Biorąc ten grzeszny świat takim, jaki jest - jak to czynił Jezus [Verse 2: DAIN.] Zaśniedziałe niebo i mętny wzrok. Czuję niemoc, to zbyt wysoki wyrok W spazmie rozkoszy, ciągły niedosyt zapewnia mi tą... podróż na dno Szklanki... sumienia zakamarki, strumień pustych słów (tak dla niepoznaki) Ciarki, drgawki, mam ich nagły napad, nie wiem który raz się witamy Muszę zmusić się do nie musu? Trudniejsze, niż znieczulić się do bólu.... Ważne jest wnętrze; tabernakulum, ale wiem, że nie dam ciała (spróbuj...) Dociekam całymi zdaniami, ale przez nią nie mam już własnego zdania Pochłania mnie kompletnie, ogarnia chaos, zniszczy, nim odejdę z tego świata Wychodzę stąd, by wejść tu z powrotem, błędnym kołem przemierzam swą drogę "Pod mocnym aniołem", znowu w to wchodzę, zaniechać to mogę, tylko dzięki (Tooobie) Pod bankomatem, skrzydła rozpostarte, fartem chyba ujrzałem anioła Wszelkie dywagacje, są aksjomatem, bo przekonuję, że wszystko mam pod kontrolą Jestem księciem nieuchwytności, nie możesz już uwierzyć w magię tych słów Jestem zasłużonym klasykiem, mogłem przewidzieć, że znów zawitam tu... Bo dołożyłem wszelkich starań, by nastąpiła poprawa samopoczucia Spod skrzyżowania droga nie jest łatwa, bo po drodze chyba zgubiłem umiar [Verse 3: Skretch x DAIN.] Błędne koło, mnie stacza na dno Miało być z górki, choć nie jest tak łatwo Tratwą, dla mnie już tylko butelka Widzę w niej list, bym więcej nie chlał Jestem w swoim żywiole Zawiało mną, mam takie przeczucie Jestem w swoim żywiole Bo topiąc smutki, wypadam za burtę Nie chcę żadnych kół ratunkowych Muszę działać na własną rękę Jestem jedną z ról drugoplanowych Kamera nie ujmie, jak dłoń się trzęsie Moje refleksje są niedorzeczne Jestem niezależnym więźniem Więcej nie chcę patrzeć na siebie, bo ślepnę, jestem uzależnionym abstynentem...