Mówiła, że jest noc, że mam styl i tak dalej... Pragnąłem pierwszy raz, bałem sie, chciałem już... A potem ogień ust w sercu młot w duszy wstyd, niepotrzebne jak jej łzy. I znów spotkałem ja, mąż i syn, wielka miłość Spojrzała na mnie tak jakbym był sercem zła Przez kilka słodkich kłamstw, wzruszeń sto, jedną noc Byłem nikim a on z nią. Odpusć Boże I miej w opiece mój gniew Nie wiem co bedzie cały płone I zabić ja chcę Jak zmija, jak pająk, jak wąż Tuliła do siebie A gdzie był mąż A teraz śmiać jej sie chce Szydzi i łże Więc giń Niech piekło Cię zje. A potem mnie. Udalo mi się żyć jakby nic, tak jak przedtem Wieczorem jakis klub, w głowie szum, w tańcu szept I znów zjawiła sie , senny cud, słodka mgła Taka piekna i tak zła. Odpusć Boże I miej w opiece mój gniew, Nie wiem co bedzie, bo cały płone I zabić ja chcę Jak zmija, jak pająk, jak wąż Znów tuli do siebie A gdzie jest mąż A teraz dobrze wiem, Że ze mnie szydzi Więc muszę ja zabić. Niech piekło ja zje. Nie nie oddam jej Nie nie oddam jej Nie nie oddam jej Nie nie oddam jej.