[Verse 1 : Jarosz] Bo to jest stypa, hip hop na balandze A kiedy zbliża się wieczór Ty rodzicom na przekór trzaskasz drzwiami, byle wyjść Ja mam na imię Jarosz, ma damulka dała mi, tak ty Na pozytywnej fali, którą słyszysz z oddali To nie jest naukowa fikcja, a fakty Ruszam, jak zawodowiec, który przejął sterowiec Na pokładzie lecisz ze mną ty Od lat planowana trasa, rejsu pierwsza klasa Najwyraźniej coś w tym tkwi Zamień drobne na baty, wywal prochy do nosa z urny Pierdolimy wybory talentów Numer siedem jeden Sfond ze sobą Nie potrzebuję grać o stypendium Mam smukłe dziewczyny, mamy dużo pomysłów Magazynki załadowane śmiechem, gażę Przenoszę epidemię dodatnich fluidów, którymi was skażę Nabite fiolki przemycasz za bramkę Ochrona nic nie jest w stanie zjarzyć My jaramy to gówno. dla innych to trudno Inni tylko mogą o tym marzyć Zapomnij o zmartwieniach, bo nie na nie jest czas Na bidę, którą organizujemy, wejdzie każdy z was By biba była tłusta, by biba była tłusta By biba była tłusta, przestań pompować stypę, ustań Zapomnij o zmartwieniach, bo nie na nie jest czas [Verse 2: Jot Ej, nie pompuj stypki Chyba słyszałeś, jak wyglądają bibki hiphopowe Mam ci powtarzać, czy to dla was za surowe Że ludzie dają ręce w górę i gotowe Że pakiet aż pęka, od lasek w mini sukienkach Z nich nikt nie wymięka, oni stoją pod ścianą nafukani Głowa pęka, wiesz, poznać takiego typa to udręka Moja ręka mikrofon trzyma, cała sala do rytmu się wygina Znasz takie imprezy z czarnego winyl'a Dla nas to rutyna kiedy coś, gdzieś się zaczyna Jest ekipa od zawsze gotowa na dżem Oni wiedzą to i ja to wiem Więc stypy nie pompuj ziomuś, proszę Jest dobrze, ja rap ci przynoszę Imprezowy, jak Rio, gorący, jak ogień Nie pompuj stypki, napompować, to się możesz [Hook] Po pierwsze mówię, nie pompuj stypy Pom, pom, nie pompuj stypy [Verse 3: Tymon] Ej, ej, ej, co jest, co jest, co jest? Popatrz na ludzi dookoła siebie koleś Na twarzy luz, bo nie blues, a HH leci Uśmiech to mus, tu wszyscy haha, jak dzieci Bletki, tabletki lub setki i gadają głupoty Na wejściu za kilka złotych zostawiają kłopoty A ty wyglądasz, jakbyś cios chciał w nos dać komuś Wyładować ciężki los, pusty trzos, ziomuś Idź do domu, nie chcemy tu takich gości Po co komu tyle złości, nie dość ci? Szczęki zaciśnięte, mięśnie napięte Oczy z przemocy bezmyślnie zamknięte I z wysokim tętnem, ej ty, nie pompuj stypy Jak ktoś zostawi noże na humorze znakomitym Naszym, a te hałasy, to hip hop do klubu Wiem, czego chcę, czy spodziewam się cudu? Bo są tacy nie cacy, co bity mylą z bijatyką, z ekipą Źle łypią, nie zajmują się muzyką A jeśli słuchasz tego typu typy Powtórzę: elo ziomuś, nie pompuj stypy Elo ziomuś nie pompuj stypy Elo ziomek nie pompuj stypy I znowu, nie pompuj stypy [Hook]