Trzy-Sześć - Ultimatum lyrics

Published

0 120 0

Trzy-Sześć - Ultimatum lyrics

[Refren] Jeśli to ma być mój rap, to tylko na moich zasadach Jeśli znów mam to grać, to tylko na moich zasadach To czy dostanę brawa, teraz znaczy dla mnie nada Tylko na moich zasadach, tylko na moich zasadach Jeśli mamy się znać, to tylko na moich zasadach Jeśli mamy się zgrać, to tylko na moich zasadach Jeśli lubisz udawać, nawet nie widzi cię mój radar Tylko na moich zasadach, tylko na moich zasadach [Zwrotka 1] Wita Piotrek czyli Trzysiu Kapuściński egotripów Choć pasuję do tej sceny jak mój rap do tego bitu Zlituj się, wyłącz to jeśli masz we łbie szufladki tak sztywne Budzę się po hibernacji, lecę na misję jak Ripley Wracam, bo jestem winien to sobie, a na pewno fanom Mikrofon w ręce był dla mnie jak bilet do El Dorado Wypadł mi z niej, poczułem się wtedy jebaną niezdarą Jakby spłodziła mnie mama Madzi i Sergio Ramos Pierwsze podejście to falstart, tyle przegrać Teraz liczy się dla mnie już tylko mój czas, hajs i energia Więc nim powiem "czas start" zdradzę co mam w talii kart Najpierw dam wam listę do odstrzału jak u Aryi Stark Akustyk co nie słyszałby nawet salwy z działa Shermana Niby tam jest, ale go nie ma, za konsoletą jak fatamorgana DJ co wciska play, a chce za to gaże jak Hannah Montana Pro producenci co na kolanach musisz dwa lata ich błagać o aranż Nara partacze, widać parówy, że życia nie znacie Przez was ta scena tu zdycha i płacze, przez was KRS też rzygałby rapem Strzepuje pył jak Jay ze mnie, ja jestem zdolny do wniosków Idę za głosem rozsądku, jutro po prostu odpalę prosto z mostu [Refren] [Zwrotka 2] Kto następny? Organizatorzy? Naciągacze raczej Niby ci prawdziwi gracze, ale uczciwi inaczej Przez te szczury jest na rynku bajzel Obiecują złote góry ci jak Zygmunt Chajzer, by potem zniknąć z hajsem Jeśli kradniesz czyiś kwit, dla mnie zwyczajnie jebać cię Mam nadzieję, że jest Karma i sprawiedliwość czeka cię Na mnie nawet nie patrz się, odwróć się, odpuść grę Bardziej brzydzi tylko pedofilia i kible w PKP Wyciągnij wnioski, wisisz hajs połowie Polski Młody wilku zwolnij, to swojski pierdolnik a nie Wall Street Chcesz się dołożyć do gara? Trzeba się bardziej postarać Zwietrzyłeś biznes to zaraz w oczach masz znaczki dolara Jesteś za twardy dla miękkich i za miękki dla twardych Życzę Ci głodu i klęski, żywię za dużo pogardy Za głębokie wody, jesteś za miękki na Wielki Błękit Dzięki, nie podam Ci nigdy ręki, na wszelki [Refren] [Zwrotka 3] Zero nepotyzmu, zero amatorki Zero półśrodków i jebanej prowizorki Zero, zero, zero - taki kod wszystko uprości Zero, zero, zero - prefiks do nieśmiertelności Co tam Trzysiu? Ogarniando, wyjebane mam w rap plankton Gonię ten banknot, wiem że nie warto czekać na ochłap jak Rancor Tu mi za ciasno, dawaj mi Bangkok, Sao Paulo, Monte Carlo Znajomi mówią do mnie "Trzysiu", dla was to "Pan Piotr" Nie żaden Tinker Bell, cichy jak Splinter Cell Celny jak Wilhelm Tell, zimny jak Winterfell Więc nie, nie, nie, nie widzę w tym sensu, gdy raperzyny trzech gestów Mnożą się bez przeszkód niby Gremliny po deszczu Nie ogarniam tych matołów, dla mnie to banda amatorów Dla was to armia gladiatorów, dla mnie to farma farmazonów Jest, to nie pokaz techniki jak Goal-Line Technology Ani populizm - ja widziałem to od kulis Zapraszasz mnie na płytę, ambasador rapu, błagam Cztery elementy to mają puzzle, które układasz Jedynie symetryczne relacje, astrologicznie pa-patrzę Jak masz się za czarną gwiazdę, dla mnie jesteś białym karłem, boi Prognoza w stylu Freuda - polski rap to sinusoida Zbliża się do dołka, jebnie jak bomba, znów trzeba będzie sprzątać Zostań przy rapie wtedy, wierny barwom jak Totti To może wtedy zasłużysz na moje zwrotki [Refren] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]