[Chorus: Skretch x TooK] Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech [Verse 1: Skretch] Mam łeb na karku, choć ciężko się żyje, cały ten czas przytłacza mnie wiedza Czasem chcę się położyć, nie robić już nic; tetraplegia Odrywam się od rzeczywistości, choć wiem, że tkwię w niej teraz Piękniej wygląda ten cały koloryt, gdy dodam do niego swe przewidzenia Te zaburzenia, rujnują mój umysł, bo nie wiem, co robić, już chyba się duszę Mą duszę ogarnia niebotyczny chaos. Swą przeszłość zamknąłem kluczem I chyba nie wrócę do niej. Nie wrócisz do niej już nigdy więcej? Co było nie wróci, przeminie z wiatrem. Mam reminiscencję Jest zbyt ciemno, by widzieć cokolwiek. A ja pracuję. Huoston macie jakiś problem? Widzenie skotopowe, powoduje już, że światła się panicznie boję Uciekam przed wschodem, więcej niż raz dziennie, mijają eony Nawet jak pomachasz do mnie z dachu świata. Jestem zamroczony, nie odpowiem; elpenoryzm Czuję ciśnienie, bo wywierasz presję; balon i igła Nie myli się ten, kto nic nie robi. Ja obciążam się równomiernie; łóżko Fakira Poziom tlenu szybko opada, jestem pierwszy w kolejce, by odpaść; hel Ozon w powietrzu to nie łatwa sprawa. To mój ostatni wdech… [Chorus: Skretch x TooK] Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech [Verse 2: Skretch] Mam więcej na głowie niż Kariatydy, nagrzanie na sukces nawet w cieniu rośnie Mam urwanie głowy jak Ludwik XVI, ze wstydu jak Asia na stosie też płonę I myślę sobie… w zasadzie o niczym ważnym Moje dłonie… Sensualizm... Wybucham czasem gniewem, jestem groźniejszy niż wodór, uran, neptun (haaa) Rzucam się w oczy jak rzęsa, chociaż nie widzę jak skręcam; Wałęsa (aaau) Chcę już zejść na Ziemię, chcę już poczuć grunt Chcę się poczuć lepiej, chcę znów użyć nóg Lecz braknie mi słów, by móc opisać ten widok, który mam przed sobą To nieprawdopodobne jak patrzenie na siebie, będąc inną osobą Nasza planeta zabiera dech w piersiach. Chciałbym użyć tutaj przenośni Ludzie są źli albo dobrzy. Widoki tak cudne, że są dla mnie gwoździem do trumny Jestem w swoim makroświecie! Układam sceny jak puzzle, gazety na półce. Aranżuję wnętrze Lecz Ty tam nie wejdziesz, bo jedna jest butla, która otworzy wrota Daje mi życie, lecz może mnie zniszczyć. Lepiej nie dolewaj oliwy do ognia [Chorus: Skretch x TooK] Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech Lekka dusza, piękny umysł Dobre myśli , słodkie sny Gorzkie żale, złe anioły Brzydki czyn , ciężki grzech [Verse 3: TooK] Mam pukao na głowie jak moai, nie chowam głowy w piasek, ale chylę czoła Choć w chmurach głowa, czy ktoś mnie woła? Zostawiam swój znak; zodiak Houston słyszycie mnie? Nie... Sam nie słyszę się... Gdzie jestem? Sam nie wiem gdzie... Odlatuję jak Ryan Stone, a znajduję w przestrzeni sojuz Wylatuję sam nie wiem skąd, chciałbym wrócić do domu Choć widzę w Tobie "moje nowe oczy do badania krawędzi wszechświata" To sam wiem, że to Ty sprawiasz że mam mętlik, czy tu zostać, czy wracać I nie chce tak latać, odłamki nieuchronnie lecą moją stronę, się boję, czas gonię, sam nie wiem, co zrobię A za moment będę w schronie czuję się niespokojnie. Sekundy jak ułamki dzielę. To jakiś obłęd! Biję rekord Anatolija, bo poleciałem za daleko trochę A czas tak szybko mija. Słońce znika gdzieś za horyzontem Wszytko pozorne, zależne od perspektywy przecież, wierz mi Poruszający widok jak żaden inny, porusza ziemię; Kopernik Zyskuję kontakt z rzeczywistością. Houston odbiór... Spadam ze zbyt dużą prędkością to koniec farta na dzisiaj... Bez odbioru...