[Verse 1] Moje osiedle jest dobre, każdy chce być przy kasie A najbliżej niej był tylko w kolejce w biedronce Małolaty wyszły do sklepu, ale z głupim skutkiem Bo stoją i czekają aż ktoś im kupi wódkę Patrzę na murek dalej stoją te ćwoki Co ich suszy w dzień, ale moczą się w nocy Marzyli o tym, by w willi mieć pełny barek Ale stoją przy tym murku, przepijając renty matek Wszyscy z nich jadą na lekach jak w Albanii Żaden nie ma szluga to na chuj każdy ma zapałki Ile oni tych win mogą wypierdolić, powiedz Dobrze, ze mój ojciec nie żyje, tak to bym musiał do nich podejść Nic się tu nie zmieni, przecież to nie Stany Boga nie ma, ale jak myślisz, ze jest, to on jebie twoje plany I nawet jak wszędzie jestem podejrzany To jedno jest pewne, że stąd nie chcę odejść, stary [Hook] x2 Moje miejsce, tak tu jestem Na granicy Mokotowa ze Służewcem W sumie nawijam tak, ze nieważne skąd jestem Ale warto zaznaczyć, gdzie bije moje serce 2 Typ z klatki obok biega i ma cash na czysto Parę telefonów i hajs jest na wszystko Mówi, ze mu schodzi siuwar ekstra szybko I to w takim tempie, ze chyba, kurwa, zjeżdża windą I się nie dziwię, choć się dziwią dalej Jak gonią tym stres, to niech palą kilo za kilogramem A policja, jak nie mają mieć tam zatargów Skoro sąsiedzi wszystkich chcą sprzedawać jak na targu Dzwonią na mnie na psy, przestają mówić mi dzień-dobry Chyba dlatego, że dla takich ścierw to każdy dzień jest podły I jak mnie wkurwi jeszcze jakiś emeryt wierz mi To na full'a cały dzień będę lecieć te cztery wersy Tu dobre chęci nie uchronią od konsekwencji Zatkasz nos - nadal czujesz, oddech nędzy Niby Europa mieszkam w Polskiej stolicy Gdzie każdy ma sto licy, z którymi ma się rozliczyć [Hook] x2 [Verse 3] Chuja da tu pocieszanie tym faktem Że strzały padają tu rzadziej niż grad, ej Może to nie aż taki trudny byt Ale mogą sprzedać ci kosę, nawet jak jesteś pusty w ryj Zawsze się znajdzie jakiś skurwysyn A jak nie on to znowu te kurwy psy Każdy zaczyna od zera, początkiem jest zero No to naprawdę musi być chujowo, skoro nie starcza do pierwszego Niektórzy się wybiją jak Małysz, ale czy warto Skoro po dwustu paru metrach tak czy siak spadną? Pieprzyć ich cele, idee, rap, życie Hajs się pali w rękach, a nikt nie jest X-men'em, Gambitem Każdy ma swój interes i teren ma życie Swoje intencje, i szczere, i lewe zabite Kilka swoich wyrzeczeń, przyrzeczeń zna picie I chcę zbyt wiele wyniesień i nie jebię was w pytę [Hook] x2