O pierwszej w nocy piszę tekst kawałka Ale dla mnie to już zaczyna być normalka Pisząc myślę o tej dziewczynie Moja miłość powoli do serca płynie Ta dziewczyna, ta którą spotkałem O której z początku nawet pomyśleć się bałem A teraz modlę się o jeszcze jedno spotkanie To ona zrobiła mi mózgu pranie Pamiętam jak dziś, to było 30 października Było trochę zimno, ale w to nie wnikam Stałem na przystanku, zapaliłem szluga Wtedy pojawiła się ta moja piękna luba Jak bomba, tak eksplodowałem wtedy Myślałem, że już nigdy nie zaznam biedy A ona podeszła, zapytała idyllicznie Zapytała wtedy, czy mam zapalniczkę Jak grom co trafił we mnie prosto Tak ja pojaśniałem energią miłosną Jak podawałem ogień to wypadł mi z ręki Aż poczułem koniec mojej samotnej męki Jak pluję sobie w twarz, że nie powiedziałem Że jej blond włosów nie skomentowałem Jej glany zielone, które były tak cudowne Że w wszelkie granice były tylko umowne Czułem chęć do zrobienia czegoś wielkiego Że mógłbym i zabić, i znaleźć się martwego Jak wielkie to uczucie i jak miłość jest piękna Nie wiedzą ci, co widzieli ją tylko na zdjęciach Patrzę ciągle na jej piękną twarz Jeśli chcesz też ją zobaczyć to do moich wspomnień patrz Bo nawet zdjęcia, nawet litery imiona Nic nie mam, tylko we wspomnieniach zostawiona Stoi, bo znaleźć jej nie mogę Choćbym krzyczał jak najgłośniej, albo odciął sobie nogę Jej nie spotkam, bo ta natura skurwiała Którą mnie obdarzono, jedną szansę miała Aż szkoda mi nawet chwili rozmyślenia Szkoda mi demontować wszystkie pomówienia Chciałbym, żeby mówiła do mnie „Mój rycerzu!” Bo ją kocham i to jej swoje serce oddam na talerzu