[Zwrotka 1] Widzę więcej dla was niepojęte witam namasté Dla mnie medytacja niepojęte precz zło wszystkie To jakby latanie, ale jakby nad ich szczytem Dla mnie same zwłoki wszystko nieżywe I tak spliff za spliffem, dzień za dniem żadne nocne loty, zdobywam to na dnie Granat duszy, miękki mózg, staję się cudnie Nie podchodź w sumie, nie chcę nieporozumień Niepojęte zmysły wszystko warte co ten dym Się unosi po to by się z czasem tu rozbryznąć w pył I nie mów że to nic, dla mnie lepszy pic Dosyć z wyobraźni kpin, nie czuję już się jak widz Się czuję jak ten ktoś (kto) w przyszłości zdobędzie coś Ty dalej za niczym goń, dla mnie tylko pusty wzrok Pusty wzrok widziałem już tyle razy Z czasem kurwa idzie się omamić [Refren] x2 Mam to coś, płynę z każdym dniem Nie liczę się nigdy z panta rhei Paradoks przejmuje mnie Tylko dym, dym za dymem [Zwrotka 2] Tylko dym, tylko dym, dym za dymem Tu sam iloraz brył, wszystko gnije Sam zobacz jak pięknie gniję Rozkwitanie w fazie śmierci, ja nadal żyję Sam nie wiem jak to zrobiłem żyję choć nie żyję, nie nazwiesz tego życiem To jakbym ekshumował siebie, na całe życie Niemożliwe? sam powiedz co to życie Zatopiona pustka w rozbitym szkle W wodzie rozbite, mi odbija mgłę Nie rozumiem sam się gubię gdzieś Nie zrozumiesz jesteś gdzieś na dnie Nie podchodź do mnie więcej Nie chcę ciebie więcej Mnożę swój iloraz trzymam swoje brzemię Pierdolę te ich pokolenie [Refren] x2