Uwierzyłeś w to, że łatwo jest pokonać świat. Nadzieja gaśnie gdy zaczynasz się go bać. Pamiętaj, że może nadejść taki dzień, Droga którą pójdziesz to ucieczka w śmierć. Miasto jest jak bagno, które wciąga w dół. Dzieciaki chcą być ostre, walą dłonią w stół. W zadymionych norach siedząc trwonią czas. Maska dorosłości kryje smutną twarz. W zachwycie szepczesz jej steki tanich bzdur. Na twojej szyi zaciska się sznur. Nagle dziecka krzyk, że chcą jeść i pić, Pytasz siebie czy tak chciałeś żyć. Z knajpy cię wyrywa wreszcie krwawy świt. W domu martwe meble i ciszy niemy krzyk. Zostawiła tobie tylko kilka słów. I już jej nie zobaczysz i czy pokonasz ból?