(x2) Nie płaczę za żadną suką, nie płaczę za żadnym ziomem Choć mimo wszystko czasem brak mi ich Nie płaczę za jedną z drugą, to już czyjeś narzeczone Choć jedną powinienem przeprosić, a drugą zbić Faktycznie, jednej powinienem wypłacić w bagażnik takiego klapsa Żeby pomyślała - mogłam kurde ubezpieczyć go w AXA To idź do nich dziś i powiedz, że piecze cię dupsko Daj mi ten hajs, zmykaj na przystanek choćby Woodstock Brakuje mi twoich nóg i tego co pomiędzy nimi Lecz jak masz u mnie dług nie ma happy end'u Finisz jest taki, że mam ci za złe, za złe mam ci Opisuję tę jazdę, a panny myślą, że jadę całej płci Silne kobiety podziwiam bardziej niż typów Onieśmielają mnie i stoję, bo nie mogę wyjść z zachwytu I wiesz, czasem wymieniłbym jedno jajko na dwa mózgi Święty Mikołaj się drażni, przynosi baseball'a zamiast rózgi Mam serce artysty, zasady alfonsa Musisz być bystry, odróżniać czy ona kocha czy kąsa Twój portfel, reputacje, resztę ego Pamiętam o tym, biorę to na zimno dlatego Nie płaczę za żadną suką, nie płaczę za żadnym ziomem Choć mimo wszystko czasem brak mi ich Nie płaczę za jedną z drugą, to już czyjeś narzeczone Choć jedną powinienem przeprosić, a drugą zbić Jak tracę z nimi kontakt to na własne życzenie I nawet nie mówiąc nic staję się nagle bezczelem Nie odbieram telefonów , zapominam oddzwonić A on odzywa się tylko wtedy jak potrzebuje coś o nim Nie mają wyczucia, może to jakieś zboczenie Albo doradza im ktoś kto ma czarne podniebienie To źli ludzie, czemu miałbym za nimi płakać Namieszali w moim życiu jeszcze za czasów 2Pac'a I to się ciągnie i ciągle ktoś podbija i krzyczy Że ma go dość, bo to interesowny skurwysyn A ile on mi najebał w życiu, w życiu nie dam rady zliczyć Ale nie myślę o zemście, choć było wiele przyczyn Których bym zrzucił wszystko i w końcu dał mu nauczkę Lecz wiem, że przyjdzie jeszcze taki czas, że przegra walkę I nawet nie będzie wiedział kto za tym stoi Bo ja się do tego nie dotknę tylko sprzedam komuś broń Nie płaczę za żadną suką, nie płaczę za żadnym ziomem Choć mimo wszystko czasem brak mi ich Nie płaczę za jedną z drugą, to już czyjeś narzeczone Choć jedną powinienem przeprosić, a drugą zbić Wciąż kładę swój rap na track i od kurestwa trzymam dystans Wolę z dobrą sztuką stracić niż z głupią suką zyskać Mam dobrych kolegów i takich których nie chcę znać wcale Bo jak nie grasz według reguł to zostajesz sam jak palec Oszukałeś mnie raz, drugi raz już nie przejdzie Teraz masz mniej niż zero i zestaw nowych pizd na gębie Dobra sram, dla tych paru głów szkoda mi słów Ważne, że wciąż wpada banknot, starcza nie tylko na ZUS i luz Jestem w serum tu mam wszystko co najlepsze Hip-hop dla koneserów i te najświeższe kolekcje A retrospekcje typu kto, kiedy, komu i z kim Niech zostaną w pamiętniku, w loży VIP-ów piję gin I czuję się jak PIMP, potem znów mam kaca Bo alkohol to dziwka, która mi się nie opłaca Wiem o tym, miałem ją rzucić i za nią nie płakać Niby nie chciałem do niej wrócić to co weekend do mnie wraca Nie płaczę za żadną suką